Forum FanFick Forum Strona Główna FanFick Forum
Forum FanFicków o różnej tematyce
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Calaen

 
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Potter Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Calaen
Autor Wiadomość
Mel-sama
brak rangi :P



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Post Calaen
A więc... Pierwsze rozdziały tego fan ficka były napisane już dość dawno (kiedy jeszcze posiadał on jakiś względnie normalny tytuł poza nazwiskiem głównej postaci ^^'), a konkretnie w kwietniu 2005. Autorka utożsamia się z bohaterką i bierze za nią pełną odpowiedzialność (tak proszę państwa, Mela to ja, to ja! Ja się tak zachowuję! XD). Jest to wersja poprawiona, co widaj już w tytule pierwszej części. Wstawiam po jednym parcie... No i to może już wszystko.
Całość fan ficka jest dedykowana Siostrom Zakonnym ZoNk!^^ oraz Stowarzszeniu ZoNk!^^-ZoNk!^^ i oczywiście Jaźnią ZoNk!^^. Większość z postaci tu występujących istnieje NAPRAWDĘ i podobieństwo jest NIEprzypadkowe. Rzekłam. Amen. XD.


1. ZoNkI!^^ - początek, czyli nowe sąsiedztwo.

- Mela... – zawył ktoś budząc mnie. Tego się nie robi aż trzy razy... Trzeba zabić nieznanego intruza, to będzie najlepsze wyjście.
- Witam przybysza, mam nadzieję, że nie zużyłeś lub zużyłaś mojego cennego powietrza, nie zabrudziłeś lub zabrudziłaś mojej pięknej podłogi, po której wala się wszystko co tu kiedykolwiek było i czujesz się tu niemile widziany lub widziana. A teraz, kimkolwiek jesteś, won z mojego pokoju – nie otwierając oczu wskazałam na miejsce, w którym, według mnie, powinny znajdować się drzwi.
- Jesteś pewna, że mam przewiercić się przez sufit do sypialni twoich rodziców? – zastanowiłam się przez chwilę. Intruz miał głos chłopaka i wiedział, gdzie jest sypialnia moich rodziców, a to już coś...
- Chyba nie – otworzyłam oczy i zauważyłam, że wskazuję na sufit. Spojrzałam w stronę drzwi: no tak, stał tam Matt, w końcu tylko on wchodzi do mojego pokoju bez pukania i wie gdzie jest sypialnia moich rodziców... No, może nie tylko on, bo są jeszcze moje nowe siostry, ale tylko on jest chłopakiem, którego toleruję w mojej prywatnej przestrzeni...
- Żyjesz dziewczyno? Jeśli tak, to złaź z wyrka – chce żebym o dziesiątej rano wstawała?! Niedoczekanie! To jest jeszcze noc!
- Nie żyję – przekierowałam rękę na okno – A teraz wynocha stąd!
- Mela, wstawaj, muszę ci coś przekazać.
- Spadaj Matthew, ja śpię – odwróciłam się od niego, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Szkoda, że po tych czternastu latach znajomości on się już na to nie nabiera...
- Przecież wiem, że nie śpisz – zaczął mną trząść – Nie zasnęłabyś, skoro już cię obudziłem i świeci słońce – zabrał mi poduszkę spod głowy – Złaź z wyrka – zaczął mnie okładać po głowie.
- Osz ty! Ja ci się tak nie dam! – w trybie natychmiastowym chwyciłam drugą poduszkę i walnęłam go prosto w twarz.
Już po chwili oboje ganialiśmy się po moim pokoju potykając się o różne rzeczy, które tam od jakiegoś czasu leżały, bo ja bardzo rzadko sprzątam, a skrzat zawsze obrywa, jeśli tu wejdzie w czasie, w którym ja tu przebywam. Jednym zdaniem: jestem bałaganiarą.
Po upływie pół godziny oboje sapiąc leżeliśmy na podłodze z bronią w rękach i straciliśmy wszelką ochotę, żeby zrobić cokolwiek.
- Więc Mel, skoro już tutaj tak leżymy, to ci powiem, po co przyszedłem.
- Wal.
- Jak już wiesz, na naszą ulicę przeprowadza się nowa rodzina, mają na nazwisko Atariel – uśmiechnęłam się, Matt jeszcze wczoraj wysyłał sowę do jakiejś ich córki o rok od niego młodszej, a co za tym idzie, o rok ode mnie starszej – No i co się tak głupio uśmiechasz?
- No sama nie wiem... A czy ty aby przypadkiem nie korespondowałeś z jakąś Alice Atariel?
- Waśnie chciałem o tym powiedzieć, więc z łaski swojej nie przerywaj mi – stwierdziłam, że chwilowo nie będę się wtrącać - Alice ma piętnaście lat, znam ją dość dobrze, ale pozostałych znam tylko imiona i wiek: Louise, siostra bliźniaczka Alice, piętnaście lat, Nathania lat siedem, Brice lat pięć, Jake lat piętnaście i Ives lat czternaście. Wszyscy zgromadzimy się w tym domu, więc na ciebie spadnie odpowiedzialność przetrzymania wszystkich w swoim pokoju. I jeszcze odwiedzą nas Malfoyowie.
- Mój czternastoletni kuzynek Draco? – zapytałam trochę zdziwiona. Pewnie jak zwykle będzie wszędzie chodził z mamusią, bo przez dwa miesiące, to odważniejszy się raczej nie zrobił.
- Dokładnie ten.
- Panie Edgans, która z piętnastoletnich bliźniaczek zostanie panią Edgans? – zapytałam doświadczając nagłego olśnienia w związku z bliźniaczkami.
- Co? – Matt wyraźnie nie wiedział o co mi może chodzić.
- Która z bliźniaczek będzie twoją żoną? – spojrzał na mnie jak na idiotkę, co akurat jemu dość rzadko się zdarzało. – Aaa, rozumiem, miłosny trójkącik!
- Mhm, twój z Jakiem i Ivesem. A czworokącik jeszcze z Draco.
- No wiesz, jak poznam Jakea i Ivesa, to bardzo chętnie, ale z własnym kuzynem to raczej nie... I do tego z młodszym od siebie... – Matt wyglądał, jakby go zmyło.
- Jak nie z własnym kuzynem? Przecież Draco jest... Eee... W porządku!
- Oboje wiemy, że to nie jest prawda. – pokiwał twierdząco głową. Ach, jacy to my jesteśmy zgodni...
- Wiesz, że oni zaraz przyjadą?
- Zaraz? Masz moje pozwolenie na opuszczenie tego pokoju, bo muszę się przebrać. Idź po skrzata – wywaliłam Matta za drzwi i przeszłam szybko do szafy. Stanęłam teraz przed wielkim problemem pod tytułem „W co ja mam się ubrać?”. Oczywistym było, że to będzie coś czarnego lub granatowego, ale zupełnie nie miałam pomysłu co.
- Mela? – zapytał ktoś spod drzwi.
- Ktoś ty?
- Matt!
- Chwila. – wyciągnęłam z szafy czarną bluzkę na ramiączkach i czarne dzwony. – Już możesz wejść.
- Łosz kurde, masz zamiar tak wyjść do nich?
- Tak. A co, jakiś problem?
- Nie, tylko wyglądasz jak jakiś wampir.
- Dziękuję za komplement.
- Komplement?
- Ano komplement. Kiedy będą?
- Hmm... – Matt podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Podeszłam do niego: po ulicy jechał duży, mugolskie samochód.
- To oni?
- Chyba.
- Pff... Przyjechać mugolskim samochodem... Pewnie to jakieś szlamy i niedorozwoje.. – podeszłam z powrotem do szafy i założyłam na siebie długi, czarny płaszcz oraz okulary przeciwsłoneczne.
- Mela, tobie znowu odbija? – Matt zastanawiał się pewnie teraz, czemu, skoro ja aż tak nie lubię mugoli, korzystam z ich, ulepszonych przez czarodziejów, wynalazków takich jak telewizor. Rozwiązanie jest proste: telewizor, komputer oraz wieża to najlepsze co wymyślili mugole, a czarodzieje tak to udoskonalili, że działają nawet na terenie Hogwartu. Niestety, większość w to nie wierzy i nie korzysta z tych cudów techniki, a szkoda.
- Mów mi Neo – stwierdziłam inteligentnie.
- Nie będę cię tak nazywał, bo to ja jestem Neo. Poza tym, czarny kolor przyciąga słońce, więc pewnie cię pogrzało.
- Racja siostrzyczko moja młodsza, jest mi gorąco, ale w końcu trzeba się zaprezentować gościom z jak najgorszej siostry. Tfu! Strony.
- Ale Neo to facet.
- E tam, pewnie jej zmienili płeć na potrzeby filmu.
- Tak, to rzeczywiście daje do myślenia.
- To ty nie widziałeś, że ona w tym filmie ukrywała swoją prawdziwą tożsamość pod nazwiskiem jakiegoś innego, marnego aktorka?
- Chyba cię totalnie pogięło, bo ten gościu, w którego się zmieniła, to wcale nie był mężczyzna, tylko niepełnoletni chłopiec spod monopolowego...
- MATTHEW! – zawołał ktoś przerywając typowy dla nas inteligentny dialog.
- Zaraz zejdę! Zobaczymy się później. – wybiegł z mojego pokoju. Chociaż na chwilę mam spokój...
Podeszłam do biurka i otworzyłam szufladę. Pogrzebałam chwilę w płytach i wyjęłam „The Young And The Hopless” Good Charlotte. Włożyłam ją do wieży, po czym szybko przełączyłam na moją ulubioną piosenkę – Emotionless. Co prawda, nie ma ona nic wspólnego ze mną, to tylko list do ojca, który zostawił swoją rodzinę, a ja takową posiadam (łącznie z tatusiem), ale... Ta piosenka jakoś mnie uspokajała.
Kolejne piosenki... I „Bloody Valentine”, historia nieszczęśliwej miłości, która już jednak ma coś wspólnego ze mną, bo kto by się we mnie zakochał? Po moich przodkach odziedziczyłam tylko karnację godną trupa, ciemnozielone oczy, czarne włosy, które niezbyt lubią, kiedy je się czesze, oraz porąbany umysł. I jak tu ktoś by miał chociaż polubić takiego potwora? Co prawda, są pojedyncze przypadki skazane na moje towarzystwo od samego początku mojego istnienia, które mnie bardzo lubią, ale większość tych, których ostatnio poznałam... Dobra, nieważne.
- Meluśku, jesteś tam? – zapytał ktoś pukając.
- Poszłam na drzewo prostować banany. A kto pyta? – padłam na łóżko.
- Twoje siostry zakonne ZoNk!^^ – odparła Lavile Hope wchodząc razem z Vievian Armstrong i Eleanor Postritee.
- Siostrzyczki! – rzuciłam się na nie w konsekwencji czego wszystkie razem prawie zleciałyśmy ze schodów. Jednak ta trójka dziewczyn nie była moją prawdziwą rodziną, one były skazane na moje towarzystwo odkąd pamiętam, a ponieważ bardzo się kochałyśmy, zaczęłyśmy mówić do siebie ”siostro”. Niestety, nie znalazł się żaden ochotnik na mamusię albo tatusia, z resztą nie przyjmujemy ani braci, ani dziadków, ani wujków ani tym bardziej ojców. Mogą być tylko siostry. Na początku byłyśmy tylko trzy, bez Ell, ale w ciągu długiej drogi i Eleanor do nas dołączyła, a teraz polujemy na kolejnych kandydatów.
- Siostro Meluś, gdzie siostra Ell? – zapytała inteligentnie Viev.
- Siostro Parówko, siostra Spaghetti jest właśnie przez ciebie przygniatania, a siostra Szpamerskie Nasienie właśnie mnie przygniata – odparłam. Nie wyjaśniłam jeszcze jednej sprawy, czyli naszych przezwisk, które same sobie nadałyśmy: ja jestem Korniszon, Lav Szpamerskie Nasienie, Viev Parówka, a Ell Spaghetti. Jak zwykle genialne, prawda?
- Lav, możesz odblokować Mel, żeby ona odblokowała Viev, żeby ona odblokowała mnie? – zapytała Ell nieszczęśliwym przypadkiem leżąca pod nami wszystkimi.
- Już wstaję – Lav zeszła ze mnie, ja z Viev, a Viev z Ell – Wiecie, że przyjechała ta nowa rodzina?
- Atarielowie?
- No!
- Łosz, jakie my jesteś my ten tego no...
- Do łyżeczki?
- Nie, do widelca.
- Aaa, no tak.
- A my mamy zejść?
- A wy wiecie, taki przystojny brunet, opalony, niebieskie oczy... – rozmarzyła się Ell.
- Siostra, kopa? Jak przystojny, to mój – powiedziała Viev rzucając w nią poduszką.
- Weźcie przestańcie, kto by was chciał? To chyba oczywiste, że to ja będę jego ukochaną! – stwierdziłam nadzwyczaj inteligentnie zapoznając sisy z widokiem mojego języka.
- Ty? A kto by cię chciał? – już miałam zamiar powiedzieć, że nikt, kiedy w drzwiach zjawił się Matt.
- Ja na przykład bym ją chciał.. zjeść.. bez opakowania... – stwierdził opierając się o ścianę i głupio się uśmiechając. – Chyba, że nie chodzi wam o paczkę chipsów?
- SIOSTRA! – rzuciłyśmy się na niego i tym razem w piątkę wylądowaliśmy na schodach, jednak nie mieliśmy takiego szczęścia jak poprzednio i zwaliliśmy się z nich pod same drzwi.
- Nie, no Matt, ty to dopiero masz wejście! – krzyknęła ze sztucznym zachwytem jakaś blondyneczka ubrana na różowo z pięcioma kilogramami tapety na twarzy.
- Louise, pomóż mi ich wstać – stwierdził cudowny brunet, o którym mówiła wcześniej Ell. Jej, jaki on przystojny...
- Zamknij się! – powiedziałam do mojej głowy, bo prawie zaczęłam patrzeć na niego maślanym wzrokiem.
- Kto? Ja? – zapytała siostra Matt leżąca tuż przy mojej głowie.
- Nie, nie ty. Mówię do swojej głowy, co w tym dziwnego? – miałam zamiar jeszcze coś dopowiedzieć, ale brunet spojrzał na mnie tymi swoimi zniewalającymi, niebieskimi oczami.
- Yyy... – zająknął się. Kolejny chłopak, który nie lubi wampirów.. - Ja jestem Ives.. Ty pewnie Melissa. Alice mówiła, że Matt twierdzi, że jesteś zaje... – nadeszła jakaś kobieta w pięknej, błękitnej, jedwabnej sukni, której i tak bym na siebie nie włożyła, bo mam alergię na jakiekolwiek kiecki. – Powiedzmy, że fajna – uśmiechnął się do mnie uroczo. Poczułam, że teraz to już w ogóle nie wstanę.
- Nie, ja jestem Korniszon – jednak zdołałam z siebie coś wydusić.
- A tam kogoś tłuką u góry czy co? – zapytał mój kuzynek wychylając się zza Ivesa. Razem z Viev szybko poderwałyśmy się z ziemi. Jednak cuda się zdarzają..
- Smarkaczu, uważaj sobie.
- No co? Ja myślałem tylko, że kogoś tam ze skóry obdzierają. A co, pomyliłem się? – Draco podszedł do mnie ze swoim ulizanym łbem kretyńsko uśmiechając się do Lav. On coś ma nie tego chyba.. Jak można się zakochać w siostrze kuzynki?
- Wyobraź sobie, że się pomyliłeś mały, to jest jeden z najlepszych zespołów jakie w ogóle istniały.
- Taak? Nie słychać. Wydaje mi się, że to chyba koty miauczą.
- Idź pod jabłonkę i sprawdź, czy sznur...
- Spaghetti – wtrąciła Ell zadowolona, że w ogóle chociaż raz bierze udział w dyskusji z moim porąbanym kuzynkiem – zwykle tylko ja i Lav go załatwiałyśmy, a tu taka odmiana...
- Więc jeszcze raz: idź pod jabłonkę sprawdzić czy spaghetti wytrzyma, jak się na nim powiesisz – stwierdziłyśmy razem. Wersja „zaraz cię zatłukę” lub „zginiesz” była już trochę oklepana, więc wymyśliłyśmy swoją.
- Dzieci, nie kłóćcie się – powiedziała kobieta w błękitnej sukience – Idźcie na górę i grzecznie się bawcie.
Po tym tekście całe nasze rodzeństwo zaczęło się śmiać, po prostu padaliśmy na podłogę. Pani Atariel, bo chyba domyśliliście się, że to była ona, patrzyła na nas jak na kompletnych idiotów, Draco robił niby-maślane-oczy do Lav, a dzieci damulki nie wiedziały, czy mają też się śmiać czy płakać.
- No nic ferajna, idziemy na górę – zarządziła Lav – Ty też kuzynie Meli – Draco, widząc, że Lav do niego mówi, od razu za nami popędził. Chyba nic mu nie przeszkadzało, że ona jest od niego trzy lata starsza i ma już swojego Michaela...
W stanie względnie dobrym dotarliśmy do mojego pokoju. Najmłodsi z rodzeństwa Atarielów pozostali na dole z mamusią, a ja nawet nie zdążyłam zastanowić się gdzie mają tatusia, bo cały czas gapiłam się na Ivesa. Miałam w tej chwili ochotę przyłożyć sobie słownikiem, ale nie opanowałam jeszcze przywoływania bez pomocy zaklęć.
- Mela, a co ty taka blada jesteś? – zapytała Lav siadając na łóżko. Sprawdziłam, czy aby przypadkiem nikt się na nas nie gapi. Oczywiście, cała rodzinka przyglądała się właśnie mnie, co właściwie mi nie przeszkadzało, ale Atarielowie niestety nie byli zainteresowani widokiem mojej szafy czy czegoś innego z drugiej strony pokoju.
- Może wam pokażę co Mela, poza tymi gustownymi ozdobami ze śmieci, ma w pokoju? – zapytała Ell ratując moje życie. Usiadłam obok Lav.
- No więc... Ten... Yyy... – nie wiedziałam jak im to wytłumaczyć, że moje serce, po czternastu latach spoczynku, postanowiło teraz poszukać mi kogoś, z kim miałabym spędzić całe życie.
- Tak, racja, Ives jest przystojny – stwierdziła dziwnie na mnie patrząc. Czemu ona zawsze wie o mnie więcej niż ja?! – Ale jeszcze się w nim nie zabujałaś.
- Można jaśniej?
- Więc on ci się podoba, ale go jeszcze, powtarzam JESZCZE, nie znasz, a dopiero kiedy go poznasz, będziesz mogła ocenić, czy wciąż ci się podoba. Tak jest przynajmniej w twoim przypadku – Lav, zadowolona ze swojej wypowiedzi, rozwaliła się na moim łóżku.
- Uuu... Lav, jak to wygląda? – zapytała Ell przyglądając się Lav rozłożonej na Mattcie.
- Nie ma tak, ja pierwsza chciałam go zgwałcić! – wydarłam się i udawałam obrażoną.
- Mela, ale wiesz co..? Nie tak przy gościach... Ja nie mam nic przeciwko, ale oni chyba są jacyś nie tego... – wykrztusił Matt i nawet udało mu się jakoś wskazać na Alice ze szczękospadem.
- A, faktycznie, nie zauważyłam ich. Siostra, zwlecz się z niego, musimy przynajmniej udawać, że jesteśmy inteligentni, mili, błyskotliwi, normalni, nie zboczeni, elokwentni i jeszcze kilka innych słów, których znaczenia nie znam – powiedziałam przekazując temu zdaniu całą moją mądrość życiową, jaką do tej pory udało mi się zebrać. Ives chyba miał mnie za kretynkę, ale cóż, ja lubię ludzi, którzy mnie lubią, a z tego wynika, że chyba mam Ivesa za kretynkę.
- Melissa...
- Ona ma na imię Mela albo Mel – przerwała mu Viev. Ach, jak nasza rodzina lubi się wtrącać w nieswoje sprawy... Mają to po mnie.
- Albo Melisława! – błysnęłam dodając swoje pięć groszy. Jeszcze trochę tych pięciogroszówek i kupię sobie całą dyskografię GC, Blinka, Suma, Mesta i Simple Plan!
- Mel... – Ives rozejrzał się upewniając się, czy tym razem użył właściwego określenia – Ale wy jesteście mili, inteligentni, błyskotliwi i elokwentni... A Ell to chyba nawet nie jest zboczona... – jedna z poduszek trafiła Ivesa prosto w łeb.
- I co, twierdzisz, że Ell jest od nas gorsza?! – krzyknął Draco. Co?! Od kiedy on broni mojego rodzeństwa?!
- Młody, a co ci się dzisiaj stało? – zapytałam zbita z tropu. Ja tych ludzi nie rozumiem.
- Nic, wreszcie zrozumiałem, że nie kocham Lav, tylko kocham... Kocham... Kocham... – wszyscy przerażeni z zapartym tchem słuchali wyznań mojego kuzynka. Jak powie, że jednak Lav, to się nie zdziwię.
- Draco, iść z tobą pod jabłonkę?
- Kocham... Ciebie! – powiedział zachwycony Draco wskazując na Ivesa.
- On też z waszej rodziny? – zapytała nieszczęsna ofiara przyglądając się ulizańcowi z lekkim obrzydzeniem.
- To mój kochany kuzyn. – podeszłam do Draco i go ścisnęłam – To nie moja wina, że inna orientacja.
- Draconie, Ivesie, czy chcecie się omężyć? – zapytała Alice, która najwyraźniej zaczaiła klimat.
- Tylko nie to! – krzyknął Ives i schował się za Lav siedzącą na łóżku, przez co siedział obok mnie i sapał mi do ucha.
- Jasne, powiedz tylko gdzie, kiedy i kto będzie księdzem. Świadków wybiorę ja, zgadzasz się, kochanie?
- Nie zgadzam się. – powiedział zadowolony przyszły mąż Draco. I on myślał, że ślub się nie odbędzie, bo on nie chce? Ludzka wyobraźnia nie zna granic.
- Wspaniale! Więc załatwione! Świadkami będą Lav, Alice, Matt i Jake. Kto będzie księdzem i ministrantami? A kto ojcem panny młodej i dziećmi?
- Księdzem będzie Mela, ministrantami będą... Niepotrzebni ministranci, Ojcem panny młodej będzie Viev, a dzieckiem pana młodego Ell. Wszyscy wiedzą co mają robić? – zapytała Alice przyglądając się nam. Oczywiście wiedzieliśmy.
Ślub był piękny, większość z nas płakała, kiedy Draco mówił „Tak chcę”, a Ives „Nigdy w życiu!”, a potem, gdy zakładali sobie na palce obrączki zrobione z prześcieradeł ściągniętych z mojego łóżka. Niestety, nie mieliśmy dzwonów kościelnych, ale mamy kilka antytalentów muzycznych, które darły się ile wlezie, doskonale udając kumkanie żab... Yyy... Znaczy dzwony. Dziwne, że wapno ich nie usłyszało...
Dopiero po fakcie zorientowałam się, że Ives to najprzystojniejszy chłopak jakiego w tej chwili znam, chociaż nie umie śmiać się z siebie i... Dobra, jak na razie liczy się tylko wygląd, jeszcze potem muszę go poznać. W każdym razie kuzyn mi go odbił... Nie miałam wcześniej racji, jednak trochę się zmienił, chociaż wciąż jest małym, głupim smarkaczem.
Jake w roli świadka był świetny! Wcześniej nie zauważyłam, że jest wysokim, szarookim blondynem, więc zdecydowanie nie moim ideałem chłopaka, bo w kwestii wyglądu bardzo różni się od Ivesa, a on jest de... Nieważne. Tak skończył się dzień wakacji w miesiącu lipcu, a nasza paczka znowu zrobiła z siebie idiotów. Amen.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:13, 26 Wrz 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Nooo... Fick troszeczkę się różni, ale jak zwykle mój ciemny umysł nie wyczaił CO się konkretnie zmieniło XD
Meluśku, jak ja dawno tego nie czytałam XD Dawaj szybko następne części, bo ja kcę w końcu o sobie poczytać, nie? XD

//.. sayonara//


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:54, 26 Wrz 2005 Zobacz profil autora
Lenek
brak rangi :P



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Głupogrodu

Post
Ja tysz cem o sobie! Ale to będzie daleeeeeeeeeej XD Więc może trochę przyśpieszmy akszyn^^

~*~

Tak więc pewnego ZŁEGO i MROCZNEGO dnia u ZoNk!^^ów pojawił się genialny Lenek i od tej pory wszyscy zdychali długo i w męczarniach^^ Nietypowy koniec, wiemXD


Post został pochwalony 0 razy
Pon 22:22, 26 Wrz 2005 Zobacz profil autora
Mel-sama
brak rangi :P



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Post
A więc jest wreszcie drugi part, wiem, że długo oczekiwany i... Ej, ty tam nie rzucaj we mnie tymi trampkami, ja wcale nie chrapię! Nyo! Następne będą jeśli zobacze tutaj cztery komy. Amen. XD.

Part jezd tu drugi dzień, a nie ma żadnych komów XD Czy to jakaś sugestia, żebym przestała pisać? XD




2. Zwykle tak się to zaczyna...

- Ja nie mogę się z nim rozwieść! – błagalnie krzyknął Draco – Ja żyć bez niego nie mogę!
- Draco, przestań! – krzyknął Matt uznany za sędziego na tej rozprawie o rozwód Ivesa i Draco Malfoyów. Kuzyn od jakiejś godziny mówił, że jeśli się rozwiodą, on popełni samobójstwo, a ja już powoli przysypiałam, chociaż robiłam za świadka „ich wielu radosnych chwil spędzonych razem”, jak to określiła Lav. Jedynie Louise była z Ivesem i jednocześnie uzyskała miano jego adwokata.
- Myślę, że skoro Ives chce się rozwieść, musi mieć swoje powody – wtrąciłam ziewając. Draco rzucił mi sztyletujące spojrzenie. Popatrzyłam na niego lekko nieprzytomnie.
- Racja. Sąd przyznaje głos Louise – powiedział z ulgą Matt. Alice siedząca obok mnie, malowała sobie paznokcie na niebiesko, a Viev, aktualnie udająca adwokata Draco, wachlowała się jakąś teczką. Swoją drogą nie wiedziałam, że będzie mi aż tak gorąco w tym czarnym. Może to z powodu ścisku na moim łóżku? W końcu musiała się tu zmieścić cała ława przysięgłych, sąd i świadkowie.
- Mój klient nigdy nie kochał tego człowieka, został zmuszony przez organizatorów ślubu do zamążpójścia, chociaż tego nie chciał. Może słyszeliście jego rozpaczliwe wołanie przed obliczem księdza? Ja osobiście uważam... – zamknęłam oczy. Louise aż za bardzo wczuła się w rolę i gadała nudniej niż Draco. Wyobrażałam sobie latające ptasie mleczko, po którego zjedzeniu robiło się przyjemnie chłodno, a nie tak, jak dzisiaj. Właściwie, to dziwne, że jest aż tak gorąco pod koniec sierpnia...
- Nie ma tak! – krzyknął Draco. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Ives ma zamiar wyjść z sali sądowej.
- Wysoki sądzie, czy można prosić o piętnaście minut przerwy? – zapytała Alice. Matt kiwnął głową.
- Dobra, to ja idę włączyć jakąś muzykę. Kto czego chce posłuchać?
- A masz „Jesteś szalona”?
- Draco, walnij się. Czy ktoś chce posłuchać czegoś normalnego?
- Masz płytę Green Daya? – zapytał Jake, który do tej pory już zdążył się wyspać.
- Oczywiście, że ma! A co ty sobie wyobrażałeś?
- Ładujcie!
- Się robi! – włożyłam płytę do wieży i włączyłam „Jesus of Subaria”... Piosenka, której tłumaczenia nie znam i nie mam różowego (fuj!) pojęcia o czym ona jest... Ale jest świetna, tylko, że trwa ponad dziewięć minut.
- ...i przysięgam wierność i miłość małżeńską, kupno wszystkich płyt Green Daya oraz Good Charlotte i jak Alice z Viev i Melą mi świadkami, nie porzucę tej muzyki... – Viev dorwała Jakea, przez co musiał składać przysięgę wierności wyżej wymienionym zespołom, które uważamy za najlepsze.
- Czego wy tutaj słuchacie? Co za gówno... Nie macie Mandaryny? – wszyscy, poza Louise i Ivesem, przez którego ten tekst był wypowiedziany), zrobili wytrzeszcz, tudzież oczy jak latające spodki, połączony ze szczękospadem i gapili się na dwójkę z rodzeństwa Atarielów.
- No co? Przecież Here I Go Again to wielki hit! Ja też chcę jej posłuchać – stwierdziła Louise i na znak protestu usiadła na środku mojego pokoju. Jeszcze mi zaraz podłogę zaróżowi.
- Sorry za nich... Właściwie powinienem się nie przyznawać do mojego rodzeństwa, ale wiesz, wapno i inne sprawy rodzinne... – westchnął Jake. Na jego miejscu pewnie starałabym o wydziedziczenie.
- Nie przejmuj się. Jeśli cię to pocieszy, moje rodzeństwo jest tak samo pierdolnięte jak ja – stwierdziłam inteligentnie. Jake chyba nie czuł się pocieszony, ale efekt mojej cudownej wypowiedzi w zasadzie był mi obojętny.
Ktoś zapukał dokładnie pięć razy, więc to na pewno był ktoś z moich wapniaków.
- PROSZĘ! – wydarła się Ell. Ives ciekawie spojrzał na drzwi – Weź ten swój łeb z widoku.
- Dzieciaki, my idziemy do Edgansów – powiedziała moja mama. Ja i Matt z bananem na twarzy stwierdziliśmy razem, że robi się duszno i podeszliśmy do okna.
- A z nami co? – zapytała z nadzieją Louise.
- A... Z jakimi nami? – zapytała moja mama niezbyt kapując pytanie. Jake popatrzył na nią znacząco – Wy dzisiaj śpicie u nas. Mela, rozłożysz ich wszystkich jakoś po domu, nie? – pokiwałam twierdząco głową – To ja idę, do zobaczenia jutro! – mama wyszła zadowolona z rozwalenia humorów Atarielom.
- To tego... Co robimy? – zapytałam podchodząc do łóżka i zwalając z niego Draco – A w ogóle jest dziś Sev?
- Nie, nie ma profesora Severusa – stwierdził kuzyn siadając urażony na podłodze.
- Idź młody się lizać z twoim Parkinsonem. – ech, on wciąż myśli, że Sev tu bywa tylko raz w roku, jak to jest u niego... Ale za to trafiłam go w czuły punkt: on nienawidzi swojej mopsowatej nie-dziewczyny, a do tego myśli, że nikt nie widzi, jak się miziają po kątach.. O ile myśli.
- Meluś, on nie może się z nią teraz spotkać, to właśnie dlatego jest dzisiaj taki smutny i zły... No spójrz tylko jak on za nią tęskni... – tak, właśnie widzę... On tęskni za Parkinsonem tak samo, jak ja za potterem, więc nie tęskni w ogóle.
- Hmm... Ale w Draco jest tyle uczucia co w śledziu. Nie, nie w śledziu: jest w nim tyle uczucia, co w moim obecnym tu moim bracie, Ivesie, czyli mniej niż w śledziu. Nieprawdopodobne, prawda? – zapytała Alice wskazując na Ivesa i Draco, którzy bacznie się sobie przyglądali.
- Naprawdę myślisz, że jesteśmy do siebie podobni? – krzyknął podekscytowany Atariel i zaczął skakać.
- Tak. Jesteście bardzo podobni.
- Serio? Dzięki, dzięki, dzięki!
- Do zdechłego śledzia – dokończyłam. Wszyscy poza „biednym” Ivesem, który właśnie stracił nadzieję na bycie podobnym do swojego ulizanego idola, zaczęli się śmiać. Swoją drogą, skoro on aż tak bardzo go kocha, dlaczego nie chciał ślubu?
- Sev idzie! Kryć się! – krzyknął Matt przez okno. Wszyscy podbiegli do okna. Zobaczyliśmy profesora idącego w pięknej, czarnej szacie.
- O ja pies w dole! On ma UMYTE włosy! – wydarłam się, a potem przypomniałam sobie, że Sev nie lubi, jak się wrzeszczy coś na temat jego tłustych włosów – Znaczy się PROFESOR SEVERUS SNAPE MA JAK ZAWSZE UMYTE WŁOSY! – poprawiłam się i wychyliłam się, żeby wiedzieć, jak ma się sytuacja: psor prawie padał ze śmiechu na chodnik, a przed nim sikał jakiś mały piesek. Jakie to malownicze...
- Nic nie szkodzi! – okrzyknął – Można się tam u was zjawić, czy masz znowu bajzel?
- Co? Profesor do mnie? Ależ ja nie jestem godna...
- MOŻNA SIĘ TAM U WAS ZJAWIĆ?
- Można! – szybko zaczęłam sprzątać. Draco od razu się przyłączył, a po chwili już wszyscy sprzątali, jakby nie wiedzieli, że Seva to będą cały rok w szkole widywali... Pewnie nie wiedzą.
- Dzień dobry, szanowny panie profesorze Snape – Matt wyskoczył za drzwi, żeby go powitać. Pewnie planuje zrobić z niego jakiegoś tyrana.
- Ależ weź w ogóle przestań, ja wpadłem tylko odwiedzić moich przyszłych uczniów – Sev wszedł, a wszystkich Atarielów zatkało na widok uśmiechającego się przyszłego wychowawcy – No chyba nie powiecie mi, że nie idziecie do Slytherinu?
- Ja idę do domu, w którym jest najwięcej różowego. – stwierdziła Louise robiąc do Seva maślane oczka. Skąd ona chce w lochach wziąć różowy?
- Jeśli poszukujesz pluszaków i różowych tapet dla dzieci, do Gryffindor stoi otworem – mruknęła Ell zapoznając ogół zgromadzonej ludzkości z widokiem swojego języka, który był skierowany głównie do Louise.
- Panie profesorze, ona mi wytyka język! – krzyknęła Louise wskazując na Ell.
- Nie, nie, do mnie się nie skarży na moich podopiecznych – powiedział Sev uśmiechając się do nas, a raczej do mnie, bo próbowałam ustać na głowie i raczej mi to nie wychodziło.
- Panie profesorze, a Louise skarży!
- Sev, siemka! – przywitał psora Draco.
- Strzałeczka Draco! Mela, yo ziomal! – wypowiedź godna prawdziwego, mrocznego, wrednego Mistrza Eliksirów Hogwartu, który nie umie się dogadać z młodzieżą. No, z nami umie, ale Gryzonie twierdzą inaczej.
- Yo Sevi, co u ciebie? – odpowiedziałam wywalając się na niezidentyfikowaną osobę stojącą gdzieś za mną.
- Okej, jakoś się żyje. Dobra ziomy, może mi się przedstawicie? – Atarielowie dostali szczękospadu, a my bananów. Tak to jest w domu węża...
- Eee... Ja jestem Jake tymczasowo przygniatany przez tę oto Melissę, która zaraz mi połamie kości swoim wielkim ciężarem.
- Czy to miało mnie obrazić? – zapytałam inteligentnie jeszcze bardziej go przygniatając.
- Sądząc po twojej minie, wnioskuję, że tak. – oj, oj, oj, on jeszcze nie wie, jak się naraża..
- Twierdzisz, że Mela jest gruba? – krzyknęła któraś z sióstr – Sev, on obraża Siostry Zakonne ZoNk!^^!
- Jake, musisz wiedzieć, że jeśli chcesz, żeby Ślizgoni nie uznali cię za jakiegoś parszywego gryzonia, nie wolno ci zrobić trzech rzeczy: po pierwsze, nie zostać przydzielonym do gryzoni, po drugie, wczuć się w przyjacielską atmosferę domu, a po trzecie, nie narażać się siostrą ZoNk!^^. One są bardzo solidarne, więc mogą cię zabić, a to mogłoby się wiązać z tym, że nie dostaniesz podwieczorku. I jeszcze, ja jestem z nimi, więc lepiej się pilnuj, bo dostaniesz szlaban z... Yyy... Z... Filchem – wyjaśnił Sev. Hmm... Szlaban z Filchem... Brzmi ciekawie. Mogę wziąć go za Jakea, bo ostatnio nie miałam żadnego. Właściwie, to nie miałam tylko dlatego, że od półtora miesiąca są wakacje, ale to się wytnie.
- Zostawcie mojego brata! – krzyknęła Alice – Wy jesteście ZoNkI!^^, a my Atarielowie, dwa rodzeństwa, możemy ze sobą nie walczyć?
- A oni się nie liczą? – zapytała Ell z bananem wskazując na Louise i Ivesa.
- Nie, lepiej nie.
- MAMO! ON SIĘ ZNOWU DO NAS NIE PRZYZNAJE! – wydarła się Louise. Nie miała świadomości, że moje ściany nie przepuszczają dźwięków do domu Matta, bo jednak te kilka metrów od mojego okna do jego płotu to spora odległość.
- Babciu, a ona znowu oddycha!
- Praprapraprapraciociu, a one mrugają!
- Piesku! – wydarłam się do pieska, który wciąż siedział przed moim domem. Ten sam zwierzak jeszcze nie dawno robił pisiu przed Sevem – A oni się kłócą! Powstrzymaj ich! Jesteś moją jedyną nadzieją! – w tej chwili obok pieska stanęła jakaś słodka, biała kotka.
- AAAAAAA! – wydarł się Jake podchodząc do okna. – NILIADA! - na naszych oczach koteczka zamieniła się w dziewczynę z długimi, brązowymi włosami.
- Marmolada? Gdzie?! Jesteś pewien, że to ona?! – Alice skoczyła do okna – Marmolada! Gdzieś ty się podziewała przez ten cały czas? – przyjrzałam się jeszcze raz tej dziewczynie, szukałam u niej jakiejś oznaki nie całkiem idealnego wyglądu. Kurde. Nie ma żadnej.
- Przedstawiam wam trzecią członkinię rodzeństwa Atarielów, ale tych właściwych Atarielów. Ona się nazywa Niliada lub Chwast, lub Marmolada, lub Ciasteczko – powiedział dumny z siebie Jake wskazując za okno.
- W ŻADNYM WYPADKU NIE NILIADA! JESTEM NILI! N-I-L-I! A w ogóle, mówiłam, żebyśmy zmienili nazwisko. I co? Trzeba było mnie słuchać – powiedziała pakując się w stronę mojego ogródka. Ustała przed furtką – Zaprosi mnie ktoś?
- Jasne, możesz wejść – powiedziałam. Pewnie ledwie mnie usłyszała. Niech ma, trzeba było się nie rodzić ładniejszą ode mnie.
- Mela, ale ty jesteś uprzejma. Ja bym jej jeszcze kopa w dupę dała, wywalając ją.
- Co ja?
- No zobacz, faceta ci odbiła – stwierdziła Lav wskazując na Seva.
- Sev, jak możesz mnie zdradzać! – wydarłam się rzucając się na niego – Jej przecież nawet nie znasz! Jak możesz być tak okrutny? – psor wyraźnie się nie kapnął, o co mi chodzi.
- Panie profesorze... Eee... Sev, ona mówi o Nili – poinformowała Seva Louise. Przy imieniu Nili wyraźnie się wzdrygnęła. Może jest dla tej dziewczyny jakaś przyszłość?
- Co? A, tak – psor przez chwilę się zastanowił nad odpowiedzią, po czym powiedział tonem oficjalnym – Melisso, wybacz, lecz z nami już koniec. Nie jesteś dla mnie odpowiednią dziewczyną. Żegnaj.
- NIE! Nie możesz tak odejść! Muszę ci najpierw coś wyznać: nigdy cię nie kochałam.
- Słucham?
- Zawsze kochałam się w... W... W Jakeu! – objęłam chłopaka, który z rozbawieniem przyglądał się tej całej scenie.
- Jak mogłaś tak postąpić?! Przecież Sev to mój najlepszy przyjaciel! Nie wolno ci wychodzić poza grono moich przyjaciół! Tfu! Twojemu żonowi nie wolno!
- Ale on mnie rzucił, a teraz mam lepszejszego – głupkowato się uśmiechnęłam – I młodszego.
- Co to za zbiorowisko? Złazić z mojego brata! – Nili skoczyła do Jakea i sprawnie mnie z niego ściągnęła.
- Ja już idę. Do domostwa Matta. Do zobaczenia. Postarajcie się nie rozpierniczyć chaty – Sev wyszedł. Dziwny ten nasz wychowawca... Jednak nie zabronię mu spotykania się z moimi starymi, nie mogłabym nawet, gdybym chciała, bo jeszcze by mi dał szlaban z Potterem... Fuj.
- Ale kiedy ja ją kocham! – krzyknął Jake wracając do tematu. Uśmiechnęłam się jeszcze głupiej.
- Ale ty jesteś moim chłopakiem!
- Ależ to kazirodztwo!
- Lav, siedź cicho, przecież ty chodzisz z Mattem.
- Ale on nie jest wcale moją siostrą.
- Właśnie, że jestem.
- Ale to się wytnie.
- No chyba, że tak.
- Planujemy już ślub?
- Wy jesteście nienormalni – stwierdziła genialnie Louise.
- Dziękuję, nawzajem. – odparłam mierząc ją wzrokiem. Robiła wyraźnie maślane oczka do naszego Matta. Ja jej siostry nie oddam, już wolałabym go oddać Ciasteczku. Swoją drogą, jeszcze nie jest dziewczyna stracona.
- Przepraszam, musimy iść do toalety. – stwierdził Ives wywalając swoją siostrę na korytarz.
- Razem? Co wy tam będziecie robić? – zapytała Ell.
- Kupę – stwierdziła genialnie Alice. Ogólny śmiech, mordercze spojrzenie Louise, sztyletujący wzrok Ivesa.
- Te, nie gapcie się tak, bo wam oczy pójdą na emeryturę – zawołałam przyglądając się szczególnie oczom Nili – były prawie czarne.
- Idziemy – Ives zaciągnął Louise do kibla.
- Może my zajmiemy się wymyślaniem wam nazwiska? – zaproponowałam uprzejmie uśmiechając się do Marmolady.
- Hmm... Niliadobójcy – stwierdziła Nili z zadziwiającym uśmiechem.
- Może po prosu Koło Kaczuszek Kąpielowych? Trzy „k” – stwierdził Matt.
- Co chcesz od kaczuszek kąpielowych?
- A może Muminki Atakują Świat?
- To miało być nazwisko.
- A, tak. To może Trelawney?
- Matt, nie przesadzaj. To może od razu Potter?
- Mela, ale kto by chciał się nazywać Potter... Może ty byś chciała wyjść za niego za mąż? I wtedy nazywałabyś się Potter...
- To może od razu ożeń się z McGonagall?
- A wierzysz we wróżki? – spytał Matt z lekkim niedowierzaniem przyglądając się mojej pięknej osobie.
- Tak! – krzyknął ktoś z końca pokoju. Spojrzałam w tamtą stronę: Jake. Nie wiedziałam, że on jest do czegoś takiego zdolny...
- Ja też wierzę we wróżki!
- Ja też! Ja też! – wydarła się Lav.
- Ja też wierzę we wróżki! – krzyknęła Alice.
- Ja też! Ja też! – dodała Ell.
- Ja też wierzę we wróżki! Ja też! Ja też! – zaczęliśmy się drzeć. Biedny Matt został sam ze swoimi poglądami antywróżkowymi.
- Wiesz, że zawsze kiedy mówisz, ze wróżek nie ma, jedna z nich ginie? – zapytałam inteligentnie. Spod moich drzwi dało się słyszeć krzyki.
- NIE MA WRÓŻEK! NIE MA WRÓŻEK! – pewnie Ives i Louise wrócili już (wreszcie...) z kibla. Matt uśmiechnął się z zadowoleniem i dołączył do nich.
- JA TEŻ WIERZĘ WE WRÓŻKI! JA TEŻ! JA TEŻ! JA TEŻ WIERZĘ WE WRÓŻKI! JA TEŻ! JA TEŻ! – krzyczeliśmy najgłośniej jak się dało. Jako, że byliśmy większością, szybko udało się nam ich przekrzyczeć, ale niestety, oni, jako ludzie z natury niedorozwinięci, nie dawali za wygraną. Przed wygraną też nie.
- Ehh... – Ell westchnęła i legła na łóżko. Nagle wrzaski pod drzwiami ucichły, więc i my po chwili przestaliśmy się drzeć.
- Noc się robi – stwierdził genialnie Matt. Rzeczywiście, zapadał już zmrok, a księżyc w pełni wisiał już na niebie.
- Trzeba nas rozłożyć do łóżek. Każdy będzie miał swój przydział – powiedziałam genialnie – Ja zagram Tiarę Przydziału. Rozumiem, że Ives i Louise po tym wspólnym wypadzie do kibla chcą spać razem? – spojrzałam na nich ciekawie: oczywiście, nie lubili mnie. Ja ich też nie lubię – Louise, Ives i... – zastanowiłam się chwilę. Kto by chciał spać z nimi w jednym pokoju? – Louise i Ives śpią w gościnnym. Zaraz was... Hmm... Matt sprowadzi. Lav, weźmiesz pod swoje skrzydła mojego czubniętego w czółeczko kuzynka? – zaproponowałam. Pokiwała twierdząco głową – Świetnie. Jeszcze bierzesz Ell oraz Viev i idziecie do pokoju mojego nienarodzonego rodzeństwa. Ja z... – pomyślałam kto został. Jake? Alice? Matt? Akurat w parach... Ach, jeszcze Nili. – Ja z resztą zostaję u mnie.
- Meluś, a co ty zrobisz, jak ci łóżek nie starczy?
- Ja mogę spać z Jakem przecież. – uśmiechnęłam się do niego słodziutko. Chyba dostał nagłego, niekontrolowanego napadu obrzydzenia. Fajnie!
- A ja? – zapytała Alice posyłając Mattowi zalotny uśmiech i trzepocząc rzęsami.
- A ciebie wstawię do szafy. Z Mattem śpi Marmolada – Nili uśmiechnęła się inteligentnie i miała zamiar wleźć Mattowi na głowę – A, Matt, kochanie, miałeś chyba sprowadzić Atarielów do gościnnego? – wskazałam na drzwi.
- Już idę, idę. – powiedział Matt otwierając drzwi – Tylko, żeby mnie nic nie ominęło!
- Nie bój się, ominie na pewno – uspokoiłam go i wypchnęłam Atarielów za drzwi. Została tylko ich właściwa część i ZoNkI!^^.
- A... A nasze rodowe nazwisko? – zapytała Nili.
- Yyy... Freeze? – zaproponowała Lav. Nastąpiło chóralne tak, po którym wywaliłam Lav z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Nagle rozległo się pukanie.
- CZEGO?!
- A ja to co, przez okno mam wejść? – zapytał lekko zirytowany Matt.
- Tak, dobra myśl. Dobra, to my rozkładamy łóżka – nie zważając na przeszkodę w postaci drącej się siostry, zaczęliśmy wyjmować pościel. W końcu krzyki ucichły, co oznaczało, że jednak chłopiec bez blizny na czole postanowił skorzystać z okna. Na szczęście Freezerów miałam w pokoju dwa materace. Oczywiście, ja zajmowałam łóżko, i to bez dyskusji, a reszta niech robi co chce.
- Mel... Zleź mi z łóżka... – „zaproponowała” Nili.
- Dobra. – uprzejmie zgodziłam się zająć materac leżący obok okna. Po zainstalowaniu się na nim, wyrzuceniu Alice na materac obok, wciągnięciu do mnie Matta (po kwadransie tłumaczenia, że musi, bo jak będzie spać z kimś innym, to go ten ktoś zgwałci) i wywaleniu Jakea do Alice, ładnie, grzecznie rzuciłam w tego ostatniego trampkiem, ponieważ chrapał zbyt głośno. Ja nie wiem, jak faceci to robią, że zasypiają od razu, jak się położą?
Jake na szczęście obudził się i przypomniał sobie, że miał się przebrać, dzięki czemu i ja sobie o tym przypomniałam. Pognałam do kibla i założyłam na siebie czarną koszulkę ze zdjęciem latającego banana w locie. Potem z powrotem ległam na materac.
Nawet szybko zasnęłam, jak na mnie. Co prawda, i tak chyba byłam ostatnia, sądząc po ogólnym chrapaniu i zapasie trampek na wykończeniu, ale i tak nie było najgorzej.
- Ej, Mela, co ci się śniło? – zapytał mnie Matt leżący za mną. Znowu mu się coś z głosem porobiło? Nieważne.
- Budzisz mnie specjalnie po to, żeby mnie o to zapytać? – zapytałam próbując przywołać jeden z ciekawych momentów mojego życia, w którym zadałam Mattowi jakiś fajny cios. Niestety nie mogłam zmusić się do myślenia.
- No właśnie po to – odparł. Jakoś dziwnie gorąco mi było. Mogłam założyć cieńszą pidżamkę...
- Śniły mi się latające banany w Nibylandii – no nawet Mattowi nie mogłam powiedzieć, że śnił mi się Jake, prawda? Poza tym, my nie robiliśmy w tym śnie nic takiego, ale nie mogę mu powiedzieć. I co tak kręcisz głową? Ogryźć ci ją?
- Ty za dużo Piotrusia Pana oglądałaś? – zaraz, zaraz, coś tu jest nie tak! Matt by się o to nie zapytał, i...
- AAAAAAAAA! – wydarłam się, kiedy spojrzałam za siebie: leżał tam sobie Jake spokojnie mnie obejmując.
- Ciszej! Zaraz ich pobudzisz! – szepnął wprost do mojego ucha. Odwróciłam się do niego.
- Co. Ty. Robisz. W. Moim. Łóżku? – zapytałam „grzecznie” starając się być spokojna.
- Eee... Śpię? Zamieniłem się z Mattem – stwierdził najspokojniej w świecie. Walnęłam go trzy razy poduszką.
- Ej, a co jak on tam posuwa twoją siostrę? – zapytałam udając panikę i odwróciłam się do drugiego materacu. Na szczęście nic się nie ruszało pod kołdrą.
- Patrz! Patrz! Tam się coś rusza! – wskazał na drugi materac z rozbawieniem.
- Zamknij się. To na pewno mysz. Ja idę spać – zagrzmiało. To jeszcze lepiej, przy burzy przecież lepiej się śpi, a nie padało tak strasznie dawno... Wyimaginowane kwiatki w ogródku trochę odetchną. Zasnęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 18:59, 16 Paź 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Meluś, jakoś moje opowiadania są bez komentów, a ty nie masz ich drugi dzień i już masz wonty? =.=
No sory, ale to już czytaliśmy na blogu (chociaż niepoprawione) =.= .


Post został pochwalony 0 razy
Pon 19:13, 17 Paź 2005 Zobacz profil autora
Stoshek!
Pani Chatłin!



Dołączył: 01 Lis 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: bocian przyniósł :D

Post
Meluś ja dużej różnicy nie zauważyłam. Bo ślepa jestem ... Wymieńcie mi oczy, wymieńcie mi oczy! Dlaczego ja to mówię?
Co tu będę dużo komentować...skopiuję swój komentarz z Twojego bloga, ha! XD

To jest superasiściefantastycznoextrabajeczne! xD Po prostu zajawka jak się czyta Smile troche mi sie nie chciało czytać takiej dłuuuuuuuugiej notki, ale brnęłam ;( Nie bardzo chwytałam wszystkie scenki za system, ale zrozumiałam tyle ile trzeba Smile To w końcu ile tych sióstr?! Bo ja już się gubię xD Buziakami i kwiatami obrzucę Cię na gg a autograf prosze sms'em xD Tylko trochę było mało o mnie a to psuje moją reklamę ;p no cóż życze powodzenia w dalszym pisaniu, mnóstwa długich i pochlebiających komentarzy i wpisów, weny i bla bla te inne xP


Post został pochwalony 0 razy
Wto 18:15, 01 Lis 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
No właśnie XD A o mnie to wogóle nie było i co JA mam powiedzieć? XDD Że i tak szystko czytam i nie widzę różnicy, mimo tego, że na nosię mym okulary XDD


Post został pochwalony 0 razy
Wto 18:24, 01 Lis 2005 Zobacz profil autora
Shadow
Zwykły ludź



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z fotela

Post
Poczekajcie, niech ja sie uspokoje...

To jest boskie! Jak sie smiałam w całym domu mnie słyszeli. A potem ja sie dziwie ze jesrem uznawana za wariatke? Ale to naprawdę było świetne. Ja chcę więcej! Więcej! Więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Wto 19:17, 01 Lis 2005 Zobacz profil autora
Mel-sama
brak rangi :P



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Post
A więc nie widać zmian, bo usuwam tylko ewentualne błędy (tak, robię błędy XD i to jakie! Taaaakie o! *zawzięta gestykulacja*) i czasem zmieniam treść XD Amen XD



3. Uniformizacja

- Obudź się! – szepnął mi ktoś prostu do ucha. – Obudź się! Proszę cię, Meluś, obudź się!
- Nie mamy dziś lekcji... – powiedziałam półprzytomnie. Ktoś mną zatrząsł.
- Meluś, ale ty mi musisz koniecznie coś wyjaśnić... – westchnięcie. Otworzyłam oczy: Lav.
- Co się stało? – szepnęłam starając się nie obudzić Jakea.
- To się stało – Lav wskazała na słodko śpiącego Jakea, który wygodnie ułożył swoją głowę na moim brzuchu i słodko chrapał.
- No co? – spojrzałam na niego z pewnym rozczuleniem. Po długim czasie ukrywania swoich emocji, coś takiego wydawało się być dziwne.
- No... Yyy... Co wy robicie RAZEM w łóżku? – zapytała siostra prosto z mostu. Starałam się sobie przypomnieć wczorajsze wydarzenia, ale jakoś mi nie wychodziło. Może mi zaaplikował jakiś środek nasenny, a potem zgwałcił tak, żeby nikt nie słyszał? A może mnie pobił i mam teraz śmiertelne rany? Chociaż, prawdę mówiąc, zgwałcenie wcale nie wydaje się być takie złe... Stop. Nie. On NIE JEST w moim typie. Muszę to sobie jakoś wbić do głowy. Chyba, że zacznę uskuteczniać pobieranie wszelkiego rodzaju trucizn, co zapobiegałoby dalszemu życiu, a to z kolei powodowałoby brak jakichkolwiek uczuć, co wiązałoby się z tym, że nikt nie mógłby być w moim typie. Chyba potrzebny mi psychiatra. Ale to się wytnie.
- Zdaje mi się, że śpimy – odparłam udając, że nie wiem, o co Lav chodzi. Jakby mi po głowie nie chodziły te same skojarzenia...
- Ale czemu wy RAZEM śpicie? – zapytała tracąc nadzieję, że coś ode mnie wyciągnie.
- Nie wiem. Chyba jestem w ciąży – stwierdziłam wyjątkowo inteligentnie i zademonstrowałam siostrze, jak będę wyglądać za miesiąc.
- Eee... To znaczy brzuch wielkości jego głowy? – zapytała przyglądając się z zaciekawieniem.
- Mniej więcej – odparłam gryząc się w język. To był mój, jak dotąd, niezawodny sposób na pranie. Tfu! Na zachowanie prawidłowego stanu emocjonalnego i nie uśmiechaniu się głupkowato do jakiegoś chłopaka. Pewnie myślisz, że skoro napisałam „jak dotąd”, teraz ma się wszystko skończyć? O nie, metoda jak zwykle działała wprost perfekcyjnie, dzięki czemu udało mi się nie rozpłynąć przy facecie, który stanowczo NIE JEST w moim typie. I niech lepiej pozostanie nie w moim typie, nie chcę w rodzinie żadnego słodkiego blondyneczka. Chociaż nie, on nie jest słodki tylko bardzo słodki... Taki słodziuteńki... Chyba coś ze mną nie tak.
- A z kim, jeśli można wiedzieć, jesteś w ciąży? – zapytała Lav dziwnie się uśmiechając. – Może z Robinem? – jadowity uśmiech. Zerwałam się z materaca, głowa Jakea padła na niego. Ale już nie zwracałam na to uwagi, bo przecież znowu wróżono mi związek z Robinem. Chwyciłam poduszkę.
- JA W ŻYCIU Z NIM NIE BĘDĘ! – uderzyłam Lav jakieś pięć razy, kiedy ona ściągnęła poduszkę w drugiego materacu.
- PRZESTAŃ! – oddała mi z zadziwiającą wesołością.
- NIE BĘDĘ! NIE BĘDĘ! NIE BĘDĘ! – przy każdym słowie uderzałam siostrę z całej siły.
- Spokojnie – powiedziała siadając przede mną – Panuj nad sobą.
- Przecież panuję. – mruknęłam rzucając poduszkę w bliżej nieokreślonym kierunku. Usiadłam naprzeciwko Lav i popatrzyłam jej głęboko w oczy. Tylko ona potrafiła jakimś cudem mnie opanować po takim „komplemencie”, więc tylko ona go stosowała. Na szczęście.
- Co się dzieje? – zapytał właściwie nieprzytomny Jake. Nie wyspał się. Pff... Nie wyspać się i spać dłużej ode mnie. Nie, ja tego chyba nie wytrzymam.
- Potter w zoo – odpowiedziałam uprzejmie. O. Wytrzymałam. Aż dziwne – Wstawaj.
- Co? Jest dopiero dziesiąta! – nagle oprzytomniał i spojrzał na zegarek.
- Serio? – zapytałam lekko zdziwiona. Lav pokiwała twierdząco głową – No to ja się kładę – wpakowałam się z powrotem na materac.
- Jak miło, że zechciałaś spać u mojego boku i nie wykopałaś mnie z materacu w środku nocy... – westchnął Jake.
- Też się cieszę – odparłam. Lav spojrzała na mnie dziwnie – No co?
- Meluś, a co z Robinem?
- Lav, a czy ja kiedyś mówiłam ci, że chcę być z Robinem?
- No jasne, że mi mówiłaś – siostra wskazała wzrokiem na Jakea chrapiącego sobie obok mojego ucha.
- A, tak, przypominam sobie – powiedziałam głupkowato się uśmiechając. Dobrze, że Jake tego nie widział, bo jeszcze by sobie coś pomyślał... O ile on myśli. Aaaa! Jestem w towarzystwie kogoś kto prawdopodobnie myśli! Oł noł!
- A co mianowicie mówiłaś? – zapytał chłopak nagle się budząc. Tak, jeśli on spał, to ja jestem moim kuzynem, a wszyscy wiedzą, że nim nie jestem... Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Ona mówiła, że Robin jest wyjątkowo przystojny i ma nader przyjemny charakter i, że pasują do siebie – odparła za mnie Lav. Bardzo starałam się zapanować nad sobą, więc jakoś udało mi się nie zabić jej najbliższą poduszką, ale niestety z wyrazem twarzy już nie wyszło.
- A ty chcesz mnie zabić? Ach, nie miałam mówić Jakeowi? – zaszczebiotała. Właśnie. Nie miała mówić Jakeowi. Tylko czemu? Przecież on nie jest w moim typie. Chociaż jest fajnie opalony...
- Co tak na mnie patrzysz? – zapytał Jake. Chyba się przestraszył. Ocknęłam się.
- Nie, nic – uprzejmie się uśmiechnęłam, ale zaczynałam już odpływać. Walnęłam się w głowę.
- Ehh... Meluś, co ty wyrabiasz... – Lav patrzyła na mnie z jako takim politowaniem. Zapoznałam ją z widokiem mojego języka.
- No co chcesz? Widocznie nie chce się przy mnie rozmarzać albo wspominać chwil wspólnie spędzonych z Robinem – burknął Jake. Miałam ochotę rzucić się na Lav albo przynajmniej dobitnie wytłumaczyć chłopakowi, że Robin i ja to tylko przyjaciele, ale co by to dało? Chyba oczywistym faktem jest, że zupełnie nic.
- To akurat jest nieprawdą – do pokoju wparował Draco. – Ona nienawidzi Robina. Znaczy bardzo go lubi, ale popatrz tylko jak ona na ci... – Lav wsadziła na głowę mojego kuzynka śmietnik, przez co nie mógł dokończyć swojego przemówienia. Poczułam głęboką wdzięczność, oczywiście nie okazaną. No bo co by było, gdybym ją okazała? Tak, masz rację, nic by się nie stało. CO?! Czy ja właśnie przyznałam Ci rację?! Stanowczo muszę się poprawić. Chociaż w tym przypadku masz słuszność.
- Co za hałasy? – Alice obudziła się i roześmiała na widok ulizańca wcielonego przez nas w rolę zawartości pojemnika na śmieci – Draco, do twarzy ci z tym.
- Ależ naturalnie, mi we wszystkim jest do twarzy – odparł błądząc po moim pokoju – Mógłby mnie ktoś zaprowadzić do łóżka jakiejś dziewczyny?
- Ależ oczywiście... – Lav wytransportowała go do pokoju, z którego tu przybył. – Czy ktoś ma jakieś życzenia?
- Jeśli zostaną wykonane przez ciebie to jak najbardziej – wyszczerzył się Matt – Ja bym prosił o sztuczne oddychanie – zrobił minę niewiniątka.
- Przykro mi, sztuczne oddychanie należy się tylko osobą zdrowym na umyśle, a ty niestety się do takich nie zaliczasz – wyjaśniłam chłopakowi. Cień uśmiechu przeszedł mu przez twarz.
- Meluś, podaj przykład chłopaka zdrowego psychicznie – zaproponowała Lav. Oczywiście znałam tylko jeden taki przypadek: Jake. Tak, na pewno to powiem w jego obecności. Co więcej, zrobię mu usta-usta. O nie, chyba śni! Jeśli to zrobię to jestem Ślizgonką i mam kuzyna Draco! Nie, no może złe porównanie. O. Już mam: jeśli to zrobię to jestem Gryzoniem z pierwszej klasy! Na szczęście wszyscy wiemy, że tak nie jest.
- Niestety nie znam takich przypadków – hmm... Ja tutaj widzę takich dwóch... Oczywiście chodzi mi o Jakea i Matta. Chociaż Jake jest przystojniejszy... Co? Jake przystojny? Chyba mnie pogrzało... Właściwie to jest nawet znośny... Tfu! I tak nikt nie przebije Ivesa, przynajmniej powierzchownością, bo charakter to on ma do d... dzięcioła.
- A twój Robin? – Marmolada z diabelskim uśmiechem zaczęła mi się przyglądać. Chyba od dłuższego czasu się przysłuchiwała.
- Odwalcie się, z łaski swojej, ode mnie i od Robina i w ogóle od mojego całego życia, dobrze? – posłałam jej sztyletujące spojrzenie.
- Ja też muszę? – zapytał Jake.
- Nie, ty nie musisz, ty jesteś właśnie przeze mnie zmuszany do tej czynności. – powiedziałam z miłym uśmiechem na twarzy siadając obok niego. Fajnie. No to się roztopię. Ja nie wiem czemu on tak na mnie działa. Powie mi ktoś?
- Mimo wszystko spróbuję tego nie robić – wlepił we mnie swoje wielkie oczy. Podobają mi się takie wielkie oczy, ale nie wtedy, kiedy są skierowane na moją twarz. Niech on je weźmie. Albo wezmę łyżeczkę i je mu wydłubię.
- I ty go jeszcze nie zabiłaś? – zapytała Nili z powątpiewaniem – Pokazać ci jak się postępuje z moim bratem?
- Nie, wydaje mi się, że umiem postępować z małymi dziećmi.
- Racja. W końcu ona ma na głowie Draco – w tej chwili do mojego pokoju wszedł wyżej wymieniony prowadząc resztę, która była rozłożona w innych częściach domu.
- Dobra ludzie, co dzisiaj robimy? – zapytała Louise rozglądając się po moim pięknym pokoiku zatrzymując się na mnie.
- O Boże – stwierdził Ives tonem, jak gdyby właśnie mówił „Dzień dobry” – Braciszku drogi, co TY robisz w TEJ chwili? – zaakcentowane bez sensu. O kurde. Chyba się rumienię. Coś ze mną nie tak!...
- Yyy... No.. Tego... – wyraźnie nie wiedział o co chodzi. Nie wiem dlaczego, ale zaczęło chcieć mi się śmiać. Niezbadane są odruchy wariatki...
- Dobra Jake, nie męcz się, podpowiem ci: trzymasz Melissę za nogę – spojrzałam na swoją nogę, a on rzeczywiście mnie za nią trzymał. Więc dlatego się rumieniłam. To jeszcze nie tak źle. Zaczęłam się śmiać jak opętana.
- No co? Najładniejsza dziewczyna w okolicy, co się go czepiasz? – zapytał Draco, który chyba nagle poczuł solidarność męsko-rodzinną. Przy okazji go pogrzało. Ale pogrzało go już chyba dwa dni temu.
- No właśnie, Mela powinna być modelką – poparła kuzyna zadowolona Viev – A do tego powinnyśmy obie występować na planach teledysku Szarlotek albo Green Daya.
- Ja w ogóle byłabym świetną aktorką, ale na razie jeszcze chcę, żeby mnie odkryto – powiedziałam z niewinnym uśmiechem. Trzeba byłoby stwierdzić, że desperacko chcę, aby mnie odkryto, a wtedy zgadzałoby się to z prawdą.
- Zdecydowanie – powiedziała Ell – Kiedy będziemy robić jej sesje?
- A do jakiego magazynu?
- Do CKMu
- Nie. Lepiej do Świerszczyka.
- A może normalnie do playboya?
- No mówię przecież – zaczynało mnie to wkurzać. Czemu się mnie nikt nie zapyta czy ja w ogóle chcę być modelką? Oczywiście, nie chcę. I nie będę. I nie dam sobie zrobić zdjęć. ŻADNYCH zdjęć. Chyba, że do albumu. Ale nie do żadnej niecenzuralnej gazetki.
- A ile tam płacą? – wyrwało mi się. I tak bym nie poszła, ale niech im się wydaje.
- Dużo. Meluś, idziesz ze mną? – zaproponowała Lav zadowolona ze swojego wglądu. Że też ja się kurde taka brzydka urodziłam..
- A kto będzie robił zdjęcia? Bo jeśli Jake to bardzo chętnie... – uśmiechnęłam się dziwnie i udawałam, że robię do niego maślane oczy. Teraz to musiał się mnie bać: Melissa Calaen w połączeniu z efektem maślanych oczu to wielka kałamarnica. No, może ewentualnie potwór spod łóżka.
- No ja mogę robić te zdjęcia – teraz to Jake dziwnie się uśmiechał, a ja miałam nieodparte wrażenie, że znowu zaczynam się rumienić – pod warunkiem, że po sesji pójdziecie ze mną do toalety, bo ja sam nie umiem.
- No braciszku, wcześnie zaczynasz. – ucieszyła się Nili. – No to ja idę z wami.
- A ja? – zapytał Draco z miną pokrzywdzonego dziecka wojny. To ciekawe, ponieważ on zdecydowanie jest dzieckiem wojny, ale o tym, że jest pokrzywdzony nic mi nie wiadomo.
- Ale nie pójdziesz z nami do toalety – stwierdziła Marmolada wyraźnie źle nastawiona do mojego kochanego, smarkatego kuzynka – z rodziną prawdziwą nie można – taa, fajny pretekst.
- Ej, no! Ale wy... – Draco produkował jakieś tłumaczenia. Dalszej części tych, zapewne cudownych i pouczających, przemówień nie usłyszałam, ponieważ usiadłam przed wieżą i wsłuchałam się w jedną z piosenek Blink 182, nawiasem mówiąc było to „Fuck a dog” o bezdennie głupiej treści. Przy niej potrafiłam dostać nagłego ataku głupawki, a to już o czymś świadczy.
- Mela chyba składa ofiarę – stwierdziła nagle Nili przyglądając mi się uważnie. Kiwałam głową w rytm muzyki i nuciłam piosenkę pod nosem, chociaż nie jestem do końca pewna czy ta piosenka ma jakiś rytm muzyki.
- O nie, to nie ofiara, ona puszcza Blinka – wyjaśniła Viev patrząc na wieżę z zainetersowaniem – Nie wiedziałam, że przy tym zespole to też możliwe: zwykle tak miała tylko przy GC.
- No dzieciaki, przyszły listy z Hogwartu, idźcie na Pokątną! – krzyknęła z dołu moja mama. Ruszyliśmy się w stronę drzwi.
- Robimy konkurs? Kto ostatni dojdzie do drzwi może zjeść ciasteczko – mój kuzyn miał wyraźne przebłyski geniuszu. Oczywiście, wszyscy byli jak najbardziej chętni do zjedzenia ciasteczka, więc nikt się nawet nie ruszył.
- W TEJ CHWILI SCHODZIĆ! – wydarł się Sev w przypływie chęci nauczenia nas poprawnego zachowywania się, co jest niestety niemożliwe, ale kochamy naszego psora, więc powoli zeszliśmy.
Mama wręczyła nam proszek Fiuu, po kolei wchodziliśmy do kominka. Tak się złożyło, że ja byłam pierwsza, więc, niestety, pierwsza wyleciałam na Pokątną i szybko musiałam się usunąć, robiąc drogę dla reszty.
I wtedy go zobaczyłam. Stał zaraz za wystawą. Natychmiast pomyślałam, ze muszę go mieć. Wstałam z ziemi, ustałam i gapiłam się na wystawę sklepową, za którą stał mój jedyny i wymarzony...
- MELA, UWAŻAJ! – krzyknął Jake wjeżdżając na mnie – CZY TY CHCESZ SIĘ ZABIĆ, WARIATKO? – spojrzał na mnie, a ja dalej nie kontaktowałam. Od razu ochłonął – Nic ci nie jest?
- Tam jest... – wskazałam na wystawę.
- Trzeba było mówić. Dobra, idziemy – z pewnymi trudnościami zaciągnął mnie do sklepu, bo, jako że widziałam swój wymarzony obiekt, nie mogłam nawet nogami ruszać.
- Przepraszam, po ile jest ten plakat? – wskazał na cudowny plakat Blink 182 wiszący zaraz za sklepową wystawą. Gdzie on nabył takie maniery?
- On niestety nie jest na sprzedaż...
- DAWAĆ MI PLAKAT! BO ROZWALĘ TĄ BUDĘ! – wydarłam się nagle odzyskując siłę i świadomość działania. Sprzedawca wyraźnie przerażony szybko zapakował nie tylko plakat Blinka ale i GC. Przynajmniej nie będę już ich musiała szukać po całym świecie. Wiesz jak trudno jest znaleźć w czarodziejskim świecie plakat zespołu ze świata mugoli?
- Hej, co wy tam robicie bez nas? - krzyknęła Lav machając w naszą stronę. – Mela, powiedziałaś, że jak pójdziesz na randkę, to mi powiesz jak i gdzie, żebym mogła cię śledzić!
- No nie, mój brat na randce?! Przecież to niemożliwe! – wydarła się Alice z niedowierzam przypatrując się mojej osobie, która właśnie wlekła się w stronę zbiorowiska. – Jake, ja wiedziałam, że na nią lecisz, ale, że już na randkę...
- Cichajcie! To nie była randka.
- A co to było? – zainteresował się Matt przy okazji gapiąc się na Lav.
- Przyjacielskie kupowanie plakatu Blinka i Szarlotek – odpowiedziałam przyglądając się ciekawie siostrze Szpanerskie Nasienie, która nie zdawała sobie sprawy ze wzroku dwojga osób, który spoczywał na niej.
- Tak, jak najbardziej przyjacielskie – potwierdził Jake i ruszyliśmy przed siebie, tak konkretnie to do księgarni „Esy i Floresy”, której nigdy nie lubiłam z powodu nadmiaru książek do nauki transmutacji. Moim ulubionym przedmiotem zawsze były eliksiry, którymi zainteresował mnie nasz wspaniały nauczyciel, profesor Severus Snape, za to transmutacja była dla mnie nudna i beznadziejnie głupia. No cóż, wiem, że za jakieś dziesięć lat mi się to przyda... Chyba, że zostanę gitarzystką w jakimś zespole rockowym, to będę się ładnie starała, żeby mnie wywalili z Hogwartu.
- Czym mogę służyć? – zapytał nas ekspedient. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy.
- Poproszę zestaw... – zaczęła Lav i już było wiadomo, że kupi książki dla nas wszystkich. Wcisnęłam jej w ręce pieniądze i ruszyłam do działu eliksirów. Ciekawe której z tych książek jeszcze nie czytał Sev... Ma niedługo (w grudniu) urodziny, więc wypadałoby mu coś kupić...
- Oj, przepraszam – mruknęłam, kiedy przypadkiem popchnęłam kogoś przeglądając książki na najwyższej półce, do jakiej sięgnęłam.
- Calaen i eliksiry? – zdziwiła się jakaś dziewczyna. Chwileczkę, ja skądś znam ten głos...
- Parkinson i księgarnia? – zdziwiłam się uprzejmie. Tak, to ta słynna Parkinson, która leciała na mojego pierdolniętego kuzynka, miała piękną twarz mopsa, zajmowała dużo przestrzeni i chyba nie lubiła mnie głównie za to, że byłam spokrewniona z Malfoyami. Ale cóż, jak się jest czystej krwi tylko z tego powodu, że mamusia była szlamą...
- Tak, wyobraź sobie, że ja uwielbiam eliksiry – odpowiedziała z dumą na twarzy. Żeby jej tą twarzyczkę móc upiększyć jakimś zaklęciem... Ale to już niedługo.
- Taak? – mopsowata wyciągnęła jakąś książkę. Zauważyłam, że jej tytuł brzmi „Eliksiry dla początkujących”. Ona chyba też to dostrzegła, więc szybko zmieniła lekturę – Ty umiesz czytać?
- Tak, bo co? – otworzyła książkę i jeździła wzrokiem po pierwszej linijce chyba nie mogąc dojść co tam napisano. „Najsilniejsze eliksiry”, wydanie z tego roku... Super! Sev na pewno takiej nie ma!
- Dzięki ci o wielka godżillo z twarzą mopsa, właśnie tej książki szukałam! – wyrwałam jej lekturę z rąk i pobiegłam do sprzedawcy, który z głupawym uśmieszkiem łaskawie sprzedał mi lekturę dla psora.
- Mela, idziemy do apteki! – poinformował mnie Jake.
- Już lecę! Czekajcie na mnie! Nie uciekajcie! – ustałam obok nich. – Nie odchodźcie ode mnie! No zaczekajcie, no! No gdzie idziecie?! – Atarielowie patrzyli na mnie jak na idiotkę, a rodzina zaczynała się zlewać – No i co mi uciekacie? Pozwoliłam wam? Pozwoliłam, pytam?! Jak się pytam to odpowiadać macie, a nie jak tak wy tu teraz!
- No bo my... – zaczęła Louise.
- Milcz jak do mnie mówisz i nie przerywaj mi! Widzicie?! To się nazywa brak kultury! No widzicie? Widzicie, pytam? Odpowiadać! Nie chcecie odpowiadać? Nie chcecie, tak? No to ja was w ogóle już nie lubię – odwróciłam się do nich plecami i zaczęłam się kiwać w rytm „Reckless Abandon”.
- Ona ma chorobę sierocą? – zapytał Jake, chyba mi się uważnie przyglądał. Miałam wrażenie, że zaraz nie wyrobię ze śmiechu – Meluś, choć się przytul, nie bądź smutna, no... I nie drzyj się na moją prawdziwą, psychiczną rodzinę, bo możesz sobie zedrzeć gardło...
- Meluś, schiza? – domyśliła się Lav. W odpowiedzi zaczęłam śpiewać.
- On and on reckless abandon something’s wrong this is gonna shock them nothing to hold on… - zawyłam. Po chwili dołączyła się siostra i we dwie śpiewałyśmy piosenki Blinka.
- Eee... To my może pójdziemy do apteki... – zaproponował Ives. Chyba wstydził się stać z nami na ulicy – Kupić też dla was zapasy?
- Tak – odpowiedział za nas wszystkich Matt, a Ives razem z Louise poszli po składniki do eliksirów.
- A może zaczniecie kasę tak zarabiać? Założymy zespół punk rockowy i będziemy grać na Pokątnej, a potem gdzieś w centrum Londynu i będziemy bogaci – powiedziała inteligentnie Nili.
- Idziemy do fryzjera! – zarządził nagle Matt – Muszę się ostrzyc.
- Stary, dobra myśl! Ja też muszę – poparł go Jake i popatrzyli na nas zachęcająco.
- Idziemy! – krzyknęła Alice i pobiegliśmy do magicznego fryzjera po drodze przewracając wszystkich przechodniów.
W wielkiej sali było kilkanaście czarownic, które robiły coś z włosami pozostałych. Chłopacy szybko upatrzyli sobie najładniejszą i z chęcią oddali się torturą wykonywanym na swojej głowie.
- Patrz! Patrz! On ma fryza jak Tom! – krzyknęłam wskazując na jakiegoś faceta po nożyczkami jakiegoś faceta. – A ta ma fryz jak ta babka z Always!
- Mel, uspokój się – powiedziała Nili z pełnym opanowaniem, a ja przypatrzyłam się Mattowi, który właśnie zaczynał wyglądać jak Mark.
- Uniformizacja! Jak jedna siostra to i wszystkie! – wydarła się Lav czytając w moich myślach i przyciągnęła cztery czarownice.
- Ścinamy sobie włosy! – oświadczyła z entuzjazmem Viev. – Kto pierwszy idzie pod straszliwe nożyczki?
- Ja! – musiałam być pierwsza, no i oczywiście byłam.
- Dobra młoda, siadaj tutaj – jakaś dziewczyna wskazała mi jedno z krzeseł. Nie była dużo starsza ode mnie: miała najwyżej dwadzieścia lat. Hmm... Chociaż właściwie dwadzieścia a piętnaście to duża różnica.
- Się robi! – usiadłam na miejscu – Ja poproszę takie fajne, granatowe pasemka i krótkie, postrzępione włosy.
- Takie jak ja mam? – zapytała prezentując dokładnie to co chciałam osiągnąć. Zauważyłam, że ma kolczyk w nosie. Po co jej kolczyk w nosie? Ja bym sobie zrobiła w wardze na jej miejscu... A właśnie, muszę zrobić sobie kolczyk w wardze.
- Dokładnie takie, tak będzie idealnie!
Po godzinie opuściliśmy salę w nowej postaci z bardzo różnymi fryzurkami: Matt nagle stwierdził, że on chce być blondynem, Jake zrobił sobie czerwone włosy, Lav ścięła się do ramion i zrobiła zielone pasemka, Ell tylko wyprostowała włosy, Viev miała na głowie pięć koków, a ja miałam fryzurę taką jak... Nie, na szczęście nie identyczną, ale podobną do... Pottera. Oczywiście posiadałam włosy nieco dłuższe niż on, a do tego miałam niebieskie i czerwone pasemka, ale i tak podobieństwo było widoczne. Moi rodzice w sumie nawet nie zaczynali dyskusji na temat włosów, bo Sev od razu ich uspokoił, twierdząc, że Dumbledore bardzo lubi oryginalnych uczniów. Co do pozostałych Atarielów, wrócili w stanie nienaruszonym, więc chyba nie było to dla nich ciekawe wydarzenie. Chociaż chyba dowiedzieli się, że można zarabiać śpiewając piosenki na ulicy nawet jeśli nie posiada się do tego zdolności? Kto wie, może w przyszłym roku będą piosenkarzami? W zasadzie to ja powinnam być piosenkarką, bo osobiście talentu do tego nie posiadam, ale mogę oddać im swoją kolejkę.


Post został pochwalony 0 razy
Śro 16:07, 02 Lis 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
łaaaa!!!! Meluś, Meluś *doping* XD Czytłam jeszcze raz i znowu mi się podobało XDD
Tyraz czekam na najnowszego parta, który - mam nadzieję - się niedługo ukaże XDD


Post został pochwalony 0 razy
Śro 19:59, 02 Lis 2005 Zobacz profil autora
Amy
Wariatka Do Kwadratu



Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: spod łóżka

Post
Ooo xD
PRzeczytałam.. Nareszcie... No.. Super bardzo mi się podoba jak piszesz prawda xD
Jest to :
Piękne
Cudne
Prześliczne
No.. I.. I jeszcze... Kocham Cie xD Żonie mój ;* hYhY xD


Post został pochwalony 0 razy
Czw 20:07, 03 Lis 2005 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
Fajny ficek XD
mam nawet niepochamowaną chęć nexta przeczytac, ale [link widoczny dla zalogowanych] został porzucony Sad
czy beda tu nexty umieszczane? *ma nadzieję*


Post został pochwalony 0 razy
Pon 16:06, 17 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Potter Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin