Forum FanFick Forum Strona Główna FanFick Forum
Forum FanFicków o różnej tematyce
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Gniocisław XD

 
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Potter Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Gniocisław XD

Lubisz Carmen?
Kocham!
16%
 16%  [ 1 ]
Ubóstwiam!
16%
 16%  [ 1 ]
Uwielbiam!
0%
 0%  [ 0 ]
Jest moją idolką!
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystko na raz!
66%
 66%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
Lavile
brak rangi :P



Dołączył: 17 Paź 2005
Posty: 711
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: znienacka =P

Post Gniocisław XD
Tak! Oto ja i Melek stworzyłyśmy to cudeńko zwane gniotem XD Zapraszamy do czytania, komentowania i fanowania (?) XD

1. Początek.

Gwałtownie podniosłam się na łóżku. Znowu śniło mi się, jak Voldemort zabił rodziców, bo nie pozwolili, żebym za niego wyszła. Odetchnęłam, to tylko sen przecież. Znowu się położyłam i przykryłam moją ciepłą, różową kołderką w czerwone serduszka.
Kiedy obudziłam się rano, pamiętałam, że śnił mi się Dumbledore. Przyjął mnie do Zakonu!
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! – Wyśpiewałam moim cudnym głosem. Wszedł Dumbledore.
- Panno Sweetlove... Carmen... Mam pewną propozycję... – Albus usiadł na jednej z moich różowych, puchatych puf i zapatrzył się na mają przykrótką, różową piżamkę.
- Tak? – Wyrwałam go z zamyślenia. Przecież mało kto opiera się mojej urodzie, więc muszę być opanowana i działać rozsądnie, aby nikt mnie nie skrzywdził.
- A więc... Czy przyjmiesz propozycję przyjęcia do Zakonu Feniksa? Mieszkasz tutaj już długo, urządziłaś się i zasługujesz na to!
- TAK! - Zgodziłam się od razu i ze szczęścia zaczęłam piszczeć i podskakiwać, przez co moja za krótka piżamka podniosła się trochę do góry. Dumbledore znowu się zapatrzył na moje piękne, długie nogi. Tylko dręczyła mnie jeszcze jedna sprawa... - Profesorze... A co to jest ten Zakon?
- Otóż, moja droga, jest to organizacja walcząca z Lordem Voldemortem, miejsce w sam raz dla takich świetnych czarodziejów jak ty - wgniotło mnie w siedzenie. Jestem czarodziejem?
- To ja jestem czarodziejem? - Wyraziłam swoje wątpliwości pozwalając człowiekowi wsłuchać się w słodki dźwięk mojego ślicznego głosu.
- Tak, stwierdziłem, że w wieku szesnastu lat jesteś już wystarczająco dorosła, żeby zostać uczniem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, której jestem dyrektorem - wiedziałam, że jest dyrektorem! Mój dar jasnowidzenia jest po prostu cudowny! - Jestem pewien, że dobrze sobie poradzisz.
- Dziękuję - powiedziałam wdzięcznie - Ale co się teraz ze mną stanie?
- Jak skończą się wakacje pojedziesz do szkoły. A dzisiaj wieczorem przyjedzie po ciebie Syriusz Black i zabierze do kwatery głównej Zakonu Feniksa. Od dzisiaj nie będziesz mieszkała w Polsce. Ale zabezpieczymy Twoją posiadłość, przed kimkolwiek. Więc przygotuj się do odjazdu, ja poinformuję o wszystkim twoją opiekunkę. – Dumbledore wstał, rzucił ostatnie spojrzenie na moją śliczną osobę i wyszedł. Rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam ze szczęścia. Zawsze wiedziałam, że nie jestem zwykłą nastolatką! Przecież dziewczyna o tak wielkiej urodzie nie mogłaby być zwyczajna. Wstałam i ubrałam się w krótką, różową spódniczkę i różową koszulkę z białym kotkiem. Na nogi założyłam różowe halówki i rozczesałam moje piękne blond włosy. Usiadłam przed lustrem i pomalowałam powieki na różowo. Moje cudowne niebieski oczy wyglądały oszałamiająco. Pociągnęłam rzęsy tuszem i usta szminką. Popatrzyłam na siebie i nie mogłam wyjść z zachwytu.
Zeszłam na śniadanie. Marta znowu przygotowała dietetyczne pieczywo z kawiorem. Muszę dbać o linię. Dobrze, że jestem wegetarianką i tylko od czasu do czasu jem hamburgery, które uwielbiam!
- Panienko Sweetlove... Powinna się panienka spakować, ja pomogę. Nie może się panienka spóźnić. – Marta popatrzyła na mnie i razem poszłyśmy do mojego pokoju. Moja opiekunka przyniosła z osobnego pokoju moje dwie duże walizki podróżne. Wyjęłam z szafek wszystkie moje spódniczki. Mam nadzieję, że pozwolą mi chodzić w moich, a nie w tych brzydkich, szarych. Bluzki, buty, spódniczki, sukienki i cztery kosmetyczki z kosmetykami schowałam do jednej walizki. Do drugiej schowałam kosmetyczkę ze szczotką do włosów, szczotką do zębów i tym podobnymi rzeczami, lap top, komórkę, sweterki, dżinsy i akcesoria do włosów.
- No to jestem gotowa! Teraz tylko trzeba poczekać na Syriusza. – Usiadłam na pufie z króliczymi uszami.
Syriusz przyszedł punktualnie o 18:31:57, dokładnie tak, jak podejrzewałam. Zawsze uważałam, że 18:31:57 to taka romantyczna godzina i, że o niej spełniają się wszystkie marzenia romantycznych nastolatek, do których należę i, których jestem miss.
- Czy to ty jesteś Carmen Sweetlove? - Zapytał przyglądając mi się uważnie. Oczywiście od razu mu się spodobałam, ale czego innego można się spodziewać po tak piorunującej urodzie?
- Tak, to ja - zabłysnęłam moim słodkim uśmiechem i olśniewająco białymi zębami.
- Mam zawieźć cię do Zakonu Feniksa - mrugnął do mnie i objął mnie w talii. Czułam, że ta podróż będzie dla mnie czymś niezwykłym...
Syriusz zmniejszył moje bagaże i schował je do kieszeni. Wsiadł na swój wielki motor i poklepał siedzenie za sobą. Pożegnałam się z Martą i usiadłam za nim, trzymając się jego kurtki. Wziął moje ręce i złączył je na swoim brzuchu. Teraz byłam całkiem oparta o jego plecy. Zapalił silnik i ruszył szosą. Po pewnym momencie lecieliśmy w przestworzach.
- I jak ci się podoba? – Black popatrzył na mnie przez ramię. Oczywiście chciał mi zaimponować, bo jestem najładniejszą dziewczyną, jaką spotkał.
- Jest fantastycznie! – Uśmiechnęłam się od niego. Niczego sobie facet jest. Bardzo przystojny. Poczułam jego rękę na moim kolanie. Cóż, nie będę mu zabierać tej przyjemności, niech się nacieszy póki jestem z nim.
- Jesteśmy na miejscu. – Wylądowaliśmy na chodniku. Przed nami stał Dumbledore. Dał mi karteczkę i kazał zapamiętać. Zapamiętałam i przed nami ukazała się stara, obrzydliwa, ponura, nieróżowa rudera. Weszliśmy do środka. W środku panował obrzydliwy smród, taki, jaki towarzyszył w moich snach śmierci moich rodziców. Podejrzewałam, że jego źródłem był dywan, w takim samym, ohydnym i nieróżowym kolorze, jak i cała reszta domu. Nagle portret znajdujący się za mną, przedstawiający jakąś starszą panią, przemówił słodkim głosem.
- Witaj kochane dziecko - powiedziała czule kobieta.
- Dzień dobry - odparłam grzecznie, nie zwracając uwagi na Syriusza odciągającego mnie stamtąd.
- Jesteś ubrana bardzo modnie - słusznie zauważyła - Skąd wzięłaś takie śliczne ubrania?
- Pochodzą od MissSixteen, proszę pani - pochwaliłam się jak zawsze grzecznie.
- A ten lakier do paznokci? Jak się nazywa ten odcień? - kobieta znała się na modzie, i na tym, co dobre, więc rozmowę prowadziło się nam wspaniale. Oczywiście górowałam nad nią intelektem, rozumiem, mózgiem, siłą dedukcji, mądrością, oczytaniem (w końcu czytałam kilka razy grube tomiska, takie jak "Mój pierwszy elementarz") oraz, oczywiście, olśniewająco modnym wyglądem. Później Syriusz zaprowadził mnie do mojego owego pokoju i przyniósł moje bagaże. Rozpakowałam się i poustawiałam na szafkach moje misie, kosmetyki, perfumy i tym podobne rzeczy. Pościel zmieniłam na moją różową. Po chwili przyszedł Dumbledore i wręczył mi list z Hogwartu.
- Niedługo przyjedzie tu Harry, więc pomoże ci zrobić zakupy. Sam bym ci pomógł, ale zrozum, mam obowiązki. – Spojrzał na mnie przygnębiony.
- Ależ nic się nie stało, bardzo chętnie poznam nowych przyjaciół. – Uśmiechnęłam się słodko i myślałam, że Albus się roztopi. Ale ktoś go zawołał i zszedł na dół. Udałam się do łazienki, żeby zobaczyć, w jakich warunkach będę dbała o higienę. Pomieszczenie było takie jak reszta domu. Poproszę później Syriusza, że rzucił jakieś zaklęcie. Ja jeszcze nic nie umiem, bo jeszcze nie mam różdżki.
- Carmen! – Głos z dołu zawołał mnie. Zeszłam. Weszłam do kuchni. Wszyscy na mnie spojrzeli.
- Jaka śliczna... - Jęknął jakiś rudy, piegowaty chłopak. Cóż, miał rację, moja uroda naprawdę nie zna granic.
- A więc to właśnie jest Carmen... - Przedstawił mnie Syriusz.
- Joł ziomy - powiedziałam uroczo mrugając rzęsami. Wszystkim zgromadzonym szczęki opadły, co było oczywiście skutkiem brzmienia mojego pięknego głosu, który od razu się im spodobał.
- Skąd jesteś? - Zapiszczała jakaś ruda, podobna do tego pierwszego chłopaka, tylko, że dziewczyna.
- Z Polski - odparłam dumnie - Niestety, moi rodzice nie żyją...
- Twoi rodzice nie żyją? Przecież to straszne! Ja sam wiem, jak to jest... - Westchnął jakiś przystojny, zielonooki brunet w okularach, przytulając mnie ze współczuciem.
- A jak ty się nazywasz? – Spojrzałam na niego pytająco, uśmiechając się przy tym najpiękniej jak umiałam. Chłopak oczywiście popatrzył na mnie zachwycony, odgarnął mi włosy z twarzy i powiedział:
- Jestem Harry Potter.
- Słyszałam o tobie. Czy mógłbyś mi pokazać wszystko w tym domu? – Popatrzyłam na niego prosząco.
- Ja cię oprowadzę! – Rudzielec wstał szybko z krzesła, podszedł do mnie i złapał w pasie. – Jestem Ron Weasley.
- To pokażcie mi dom razem. – Oczywiście wpadłam na super pomysł! Oni nie byli zdolni do myślenia, bo byli zagapieni na moją bluzeczkę z bardzo dużym dekoltem.
- Nie ma sprawy! – Obydwaj wyciągnęli mnie z kuchni i oprowadzili po domu. Na każdym piętrze pokazywali mi wszystko.
- Ja musze iść do toalety, przepraszam. Nie odchodź beze mnie. – Ron puścił do mnie oko i zszedł piętro niżej do łazienki.
- Wiesz, skorzystam z okazji, że nie ma Rona i muszę ci coś wyznać... – Harry wziął mnie za rękę. – Carmen... Jesteś najcudowniejszą dziewczyną, jaką znam. Najpiękniejsza, najinteligentniejsza i najsłodsza. Kocham cię! – Przytulił mnie mocno do siebie i szepnął do ucha – Nie mogłem tego powiedzieć przy Ronie. Wiesz, to mój najlepszy przyjaciel, nie chcę żeby cierpiał, wiedząc, że jesteś ze mną!
Zarumieniłam się. Najprzystojniejszy chłopak, jakiego do tej pory widziałam, powiedział mi, że mnie kocha!
- Ja ciebie też - powiedziałam uśmiechając się uroczo. Wtedy właśnie wrócił rudzielec.
- Co wy robicie?! - Spojrzał na nas lekko przerażony - Carmen, myślałem, że jesteśmy razem!
- Co? - Zapytał Harry - Byłaś z nim i nic mi nie powiedziałaś?!
- Ja... Ja... - Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Kocham Harry’ego, ale lubię też Rona.
- Jak mogłaś mnie oszukać? - Zapytał rudy ze łzami w oczach. Po chwili to samo zrobił Harry.
- Ale... Nie zostawiajcie mnie, proszę! – Och, trudne jest życie najcudowniejszej dziewczyny na świecie! – Wszystko wam wyjaśnię!
Harry i Ron zatrzymali się. Nie wiedziałam, co mam im powiedzieć. Nie chciałam, aby którykolwiek się na mnie obraził.
- Harry... Ron... Ja was obydwu bardzo lubię... Nie chcę żebyście się na mnie obrażali... Może... Przemyślmy to i wrócimy do tego później, co wy na to? – Popatrzyłam na nich ze smutną minką.
- Och.. Nie smuć się, nie mogę patrzeć, jak masz taką minę... – Harry przytulił mnie.
- Tak. Nigdy się nie smuć. – Ron też mnie przytulił.
Zeszliśmy na dół, aby zjeść kolację.
- Carmen, czy wiesz w jakim domu będziesz? – Mama Rona usiadła naprzeciwko mnie.
- Nie wiem... Mam nadzieję, że trafię tam gdzie trafiają najlepsi. – Popatrzyłam na wszystkich. Wsłuchiwali się w mój cudny głos z błogością w oczach.
Po kolacji spędzonej przy milutkich rozmowach, poszliśmy spać. Ja byłam w pokoju z Hermioną i Ginny.
- Carmen, będziesz mi pożyczała w szkole ten różowy lakier, prawda? Jest super! – Ginny przypatrzyła się moim lakierom poustawianym na półce.
- Oczywiście. Nawet mogę ci pożyczać ciuchy. – Otworzyłam przed nią moją szafę. Oczy jej wyszły z orbit. Cóż, mam najmodniejsze w tym sezonie ubrania.
- nie sądzisz, że są zbyt... Różowe? – Hermiona popatrzyła na mnie dziwnie. Co jej się stało? Przecież ja ją lubię.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 13:16, 11 Gru 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Buhahaha! To jezd genialne! Ja cem więcej, więcej XDD
To jezd normalnie... aż mi łezka się zakręciła w moim przęślicznym, zielonym oczku *JEBS*
To się nazywa talent normalnie XD Jak można chodzić ubranym na różowo? (no dobra, tylko jeden róż akceptuję - taki agresywny i intensywny XDD)


Post został pochwalony 0 razy
Nie 15:05, 11 Gru 2005 Zobacz profil autora
Stoshek!
Pani Chatłin!



Dołączył: 01 Lis 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: bocian przyniósł :D

Post
Lavku, tjo gjenialne. Ale...czy motor Blacka był różowy? O________o


Post został pochwalony 0 razy
Nie 18:36, 11 Gru 2005 Zobacz profil autora
Lavile
brak rangi :P



Dołączył: 17 Paź 2005
Posty: 711
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: znienacka =P

Post
A oto i kolejna część!! XD

2. Metamorfoza

- Zbyt różowe? Jak jakakolwiek rzecz może być zbyt różowa? - jak ona może tak mówić?
- Po prostu, zbyt dużo różo jest no... Zbyt różowe. - powiedziała patrząc na mnie z zazdrością. No tak, przecież ona mi zazdrości urody i powodzenia, bo sama jest nieładna i nieróżowa! Ale i tak ją lubię.
- Ale różowy jest śliczny! - przekonywała ją Gin. Ach, ta mała, słodka Gin, zawsze po mojej stronie, moja najlepsza, ślicznie różowa przyjaciółka...
- W szkole nie można nosić takich rzeczy! - krzyknęła Herma lekko przerażona.
- Dla mnie zrobią wyjątek. - uśmiechnęłam się słodko, urzekając tym uśmiechem Gin. Herma jednak była nieubłagana i nadal nie chciała dać mi się przekonać.
- Ale to wbrew regulaminowi!
- Nie szkodzi, poradzimy sobie, Dumbledore mnie lubi, poza tym chyba mu się podobam. - uśmiechnęłam się. Herma przewróciła oczami i zaczęła czytać jakąś dziwną książkę pt. "Jak poderwać przyjaciela sławnego chłopca, który przeżył?", która z resztą była autorstwa mojej cioci, Sybilli Trelawney, po której odziedziczyłam talent do wróżbiarstwa.
Do końca dnia nie odzywałyśmy się do siebie. A szkoda, bo Hermionie przydałoby się kilka porad. Ma niemodną fryzurę i w ogóle się nie maluje! Musze jej kiedyś pożyczyć kilka moich kosmetyków. A najlepiej zorganizować jakiś bal i wtedy zrobię jej ładny makijaż. Tak, to jest dobra myśl. Jak tylko zobaczę Dumbledore’a to się go spytam, czy mógłby zrobić jakiś bal. Może wtedy ja i Harry wrócimy do siebie? Kocham go, ale szkoda mi trochę Rona... W końcu żadna dziewczyna na niego nie spojrzy. Nie dorównuje Harry’emu. A może umówię go z Hermi? Bo ona tez raczej nie ma powodzenia. Biedna, mała, brzydka Hermiona... Tak, musze jej pomóc. Tak samo Ginny. Oddam jej swoje ubrania, bo jej nie nadają się do noszenia. A jako moja przyjaciółka, musi chociaż trochę być do mnie podobna. Jak będzie taka jak ja, to będzie słiiit. Ale i tak mi nie dorówna. Bo przecież nikt nie ma takiej nieprzeciętnej urody. Niestety, moje ubrania były na Gin za wąskie w talii i za szerokie w biuście, więc musiałam ją zasmucić...
- Ginny... Moja najlepsza przyjaciółko... - zaczęłam dramatycznie. Zawsze chciałam być aktorką.
- Tak? - spojrzała na mnie przestraszona. - Skończył ci się różowy lakier?! - przeraziła tą wizją i siebie i mnie. Nie, po takiej stracie nie pozbierałabym się.
- Nie, tylko moje ubrania na ciebie nie pasują... - nie moja wina, że mam miarkę w oku.
- Och, to straszne! - z przerażenia zakryła usta dłonią.
- I co zrobimy..? - zapytałam zasmucając się widząc smutek mojej smutnej przyjaciółki.
- Mogę je przerobić. - uśmiechnęła się. - Nie na darmo jestem najlepszą krawcową w tym kraju.
- Och, to świetnie! – Zaklaskałam w dłonie i wyjęłam z szafy kilka różowych sukienek. Miałam kilka takich samych, więc te, które się powtarzały oddalam Gin. Moja przyjaciółka po chwili szyła i przycinała. I po chwili już miała na sobie ładną różową sukienkę na cieniutkich ramiączkach, z dużym wycięciem na biuście i dołek ledwo zasłaniającym pośladki.
- Ginny, wyglądasz odjazdowo! – Okręciłam ją i postawiłam przed lustrem. Popatrzyła na siebie zachwycona.
- Carmen... Wstyd się przyznać... Ale ja nie umiem się malować... Paznokci tez nie... – Gin posmutniała znów.
- Ależ nie martw się! Nauczę cię! A teraz siadaj, dzisiaj ja Ci pomaluję paznokcie i zrobię makijaż. – Posadziłam ją na łóżku i zdjęłam z szafki trzy lakiery. Jeden ładny różowy, drugi przezroczysty i trzeci ciemniejszy różowy.
- A po co aż tyle? – Gin zdziwiła się.
- Najpierw nakładam ciemny różowy, żeby ładniej wyglądał jasny. – Pomalowałam jej paznokcie ciemnym różowym lakierem. – Teraz nałożę ten jasny. – Teraz pomalowałam jej paznokcie tym jasnym różowym. – I na koniec jeszcze bezbarwny, aby lepiej się trzymało i żeby ładnie się błyszczało. – Nałożyłam bezbarwny lakier. – Gotowe!
- Śliczne! Carmen, jesteś fantastyczna! – Gin przytuliła mnie.
- To teraz makijaż. – Zdjęłam z szafki wszystkie kosmetyki. Najpierw nałożyłam podkład, który skutecznie zakrył jej piegi, później trochę przypudrowałam, żeby jej buzia się nie świeciła. Po tym pomalowałam jej usta różowym błyszczykiem, powieki różowym cieniem i rzęsy różowym tuszem. Wyglądała bosko! Prawie tak ładnie jak ja! Ale jak wszyscy wiemy, prawie robi wielką różnicę. Ktoś zapukał do drzwi.
- Dziewczyny, mogę wejść? - Usłyszałam głos Harryego.
- Jasne - zaświergotałam swoim pięknym, melodyjnym głosikiem. Powinnam być piosenkarką, jak moja idolka Britney Spears. Ona jest dopiero śliczna! Chociaż nie bardziej ode mnie.
- A więc Carmen... - Zapatrzył się na mnie, kiedy wszedł. Cóż, ja zawsze tak działam na chłopców, nie mają szans z obliczem mego piękna.
- Tak, Harry? - Spojrzałam prosto w te jego czekoladowo zielone oczy (cóż za mieszanka! - dop. aut.). Patrzyły na mnie z nieukrywanym zachwytem.
- Czy wyjdziesz za mnie? - Klęknął przede mną i ujął moją prawą dłoń.
- Och Harry, ja... - Wzruszyłam się.
- Carmen, jesteś za młoda! Chcesz sobie życie zmarnować niechcianą ciążą i stadem dzieci do wychowania, zanim skończysz szkołę?! - Wykrzyknęła przerażona Gin.
- Ale... - Zastanowiłam się. Przecież dzieci są takie słiiiit! Ale w sumie, gdybym była w ciąży, żadna z moich super modnych sukienek nie pasowałaby na mnie..
- Harry, Gin ma rację, jesteśmy za młodzi... - Spojrzałam na niego słodko. Rozpływał się pod wpływem tego.
- Więc może w zamian za to, pójdziesz ze mną na Pokątną po przybory szkolne? - Puścił do mnie oko.
- Chętnie - uśmiechnęłam się słodko.
- To świetnie! Jutro po śniadaniu! Super! To jesteśmy umówieni! – Cmoknął mnie w policzek i wyszedł rozpromieniony z pokoju.
- Carmen! Ale ty masz szczęście! – Ginny popatrzyła na mnie zazdrośnie. – Ja zawsze chciałam się podobać Harryemu. Teraz już mi przeszło, bo jestem z Nevillem, ale nigdy nie zwracał na mnie uwagi. – Gin spuściła smutnie głowę.
- Ginny! Nie smuć się! To, że nie jesteś taka ładna jak ja, nie znaczy, że nikomu się nie podobasz! Widzisz, masz przecież Nevilla. – Usiadłam koło niej. Ciekawa jestem jak ten Neville wygląda. Chłopak mojej przyjaciółki misi być prawie tak przystojny jak Harry. Jak będę już w szkole, to znajdę jej odpowiedniego chłopaka. A Hermionę umówię z Ronem. Pasują do siebie. Tylko najpierw będzie trzeba zrobić z nimi porządek.
- Puk, puk! – Mama Gin otworzyła drzwi. – Ginny! Jak ty wyglądasz?!
- Prawda, że ślicznie? Carmen mnie tak wystroiła! – Ginny rozpromieniła się.
- Tak! Zawsze chciałam, żebyś wyglądała tak pięknie jak Carmen. – Nie poprawiałam Molly i nie mówiłam, że Gin wygląda PRAWIE tak pięknie jak ja. Niech się nacieszy urodą córki.
- Mamo, a kupisz mi nową sukienkę na bal? – Ginny popatrzyła prosząco na Molly.
- Ależ nie trzeba! Ja mam kilka sukni balowych! Na pewno sobie którąś wybierzesz! Dla Hermiony też będę miała! – Popatrzyłam na obydwie dziewczyny.
- Och, Carmen! Jesteś taką kochaną osobą! – Pani Weasley przytuliła mnie i wyszła z pokoju.
- Gin, jeszcze Ci dam pasujące do tej sukienki japonki. Masz mój numer. – Wyjęłam spod łóżka różowe japonki w różowe, puchate kwiaty i podałam przyjaciółce.
- Carmen, one są boskie! Dziękuję ci! – Gin uwiesiła mi się na szyi i wyszła pochwalić się domownikom swoim nowym wyglądem.
- Ja wcale nie chcę twoich ciuchów! I w ogóle nie chcę cię znać! Zajmujesz moje miejsce u boku Harryego! - Hermi wybuchła płaczem i schowała głowę w poszewkę poduszki.
- Ale Hermi, to nie moja wina, że ja podobam się jemu, a on podoba się mi, to nie moja wina! - no dobrze, może trochę moja, w końcu to ja sama decydowałam o swoim stylu - Jeśli chcesz, pomogę ci w szkole znaleźć sobie chłopaka - zaproponowałam siadając obok niej na całkowicie nieróżowej pościeli. Jakie to niemodne!
- Nie chcę twojej pomocy! Mi zależy tylko na Harrym! Buuu! - wybuchła nową salwą płaczu. Chyba zeswatanie jej z Ronem będzie trudne do wykonania...
- Nie myślałaś nigdy o innych chłopcach? - uśmiechnęłam się do niej - Na przykład o... Ronie?
- O Ronie? - zastanowiła się przez chwilę, patrząc w ścianę - Ron... Tak, podoba mi się, ale jemu też ty się podobasz! - znowu zaczęła płakać.
- Hermi, spokojnie, mam plan! Będziesz z Ronem - zapewniłam przyjaciółkę.
- Naprawdę mi pomożesz? Jesteś wspaniała! - uścisnęła mnie uśmiechając się z wdzięcznością.
- Wiem, wiem, jestem wspaniała, naprawdę ci pomogę.
- I skromna i śliczna! - zapiszczała z podziwem. - Chciałabym być taka jak ty!
- Wszyscy by chcieli, ale ja jestem niepowtarzalna... A teraz zajmijmy się zmianą twojego stylu.
Podeszłam do szafy i wyjęłam kilka fioletowych bluzek i spódnic. Do Hermi z pewnością nie pasuje różowy kolor, gdyż ma brązowe oczy i włosy. Podałam jej bluzkę na grubych ramiączkach, która nie zakrywała pępka i prosta spódnicę z błyszczącego materiału. Gin znowu musiała wkroczyć do akcji i trochę poprzerabiać ciuchy. Hermiona ubrała się w to, założyła do tego moje fioletowe sandały na niskim obcasie.
- To teraz cię uczeszę. – Wzięłam do rąk szczotkę i zaczęłam rozczesywać nią potargane włosy Hermi. Kiedy wreszcie się z nimi uporałam, wzięłam prostownicę i je wyprostowałam. Później zaplotłam jej dwa warkoczyki. Wyglądała bardzo słodko i dziewczęco.
- Jej, ale śliczna! To ja? – Spojrzała zachwycona w lustro, nie mogąc uwierzyć, że to ona.
- Tak. A teraz zrobię Ci jeszcze makijaż. – Nałożyłam podkład, puder i fioletowy cień do powiek. Fletowym eyelajnerem pociągnęłam dwie kreski i fioletowym tuszem rzęsy Hermi. I bezbarwnym błyszczykiem posmarowałam jej usta, które stały się piękne, pełne i soczyste. Później na paznokciach porobiłam jej małe kwiatuszki.
- Jej, Carmen! Jesteś artystką! – Hermiona z zachwytem i podziwem patrzyła na mnie, Gin i swoje odbicie.
- Wiem. Wyglądasz teraz naprawdę ładnie i modnie. – Poprawiłam jej spódnice i popatrzyłam na swoje dzieło. Zrobiłam z niej naprawdę ładną dziewczynę. Ale daleko jej jeszcze do mnie. Będę ją musiała zapoznać z moja dietą. Ale kiedyś Hermi i Gin będą prawie tak piękne jak ja.
- Carmen, Hermi, może chodźmy spać? Przecież Carmen ma jutro ważną randkę z Harrym, więc musi się wyspać! – Gin pościeliła trzy lóżka. Na moim oczywiście była moja różowa pościel, bo ja w innej nie śpię.
Przebrałam się szybko w moją różową pidżamkę: koszulka na cieniutkich ramiączkach, z dużym dekoltem i nie zasłaniająca pępka, i do tego damskie bokserki, tak króciutkie, że nie zasłaniały do końca pośladków. Poszłam jeszcze na chwilę do łazienki, żeby się uczesać i wziąć prysznic. Kiedy się wytarłam w mój różowy, puchaty ręcznik i ubrałam w pidżamkę i związałam moje cudowne, blond włosy w kucyk wyszłam z łazienki. Na korytarzu spotkałam Rona, który właśnie zmierzał do toalety.
- Carmen? – Zapatrzył się na moje długie nogi, zbyt krótkie spodenki i duży dekolt.
- Ron? Wszystko okej? – Pomachałam mu ręką przed oczami, bo zaczął się ślinić. Cóż, powinien jakoś powstrzymywać emocje. Nagle Ronald popchnąl mnie na ścianę i przycisną do ściany.
- Kocham cię - powiedział do mojego ucha. Przeraziłam się, zakochani, rudzi chłopcy bez powodzenia u dziewczyn są nieobliczalni!
- Ale ja kocham Harryego! - krzykłam żeby się bronić.
- Nie obchodzi mnie to - Ron mnie pocałował. Ach, jak on świetnie całuje! Ciekawe z kim ćwiczył... Carmen, opanuj się, przecież jesteś z Harrym!
Przerażona zachowaniem kolegi uciekłam do pokoju. Właściwie w pełni rozumiem jego zachowanie, w końcu jestem piękna i skromna zarazem, a to mieszanka wybuchowa, ale jednak nie powinien tego robić, skoro wie, że jestem z jego przyjacielem!
- Carmen, coś się stało? - zapytała zmartwiona Gin.
- Nie, nic - uśmiechnęłam się do niej. O tak, najlepiej będzie jeśli o tym wszystkim zapomnę.
- To dobrze, bo wyglądasz na zmartwioną. – Gin też związała włosy, kiedy podpatrzyła, że ja też tak mam.
- Naprawdę nic. Dobranoc. – Weszłam pod kołdrę i zasnęłam bardzo szybko.

- Carmen... kocham cię nad życie! – Harry wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
- Ja ciebie też. Ale nie wiem czy... – Nie skończyłam, gdyż Harry położył mi palec na ustach po czym namiętnie pocałował. Później rozpiął mi bluzkę i ją zdjął. Zdjął mi również spódniczkę i całował w szyję.

- Carmen! Carmen, wstawaj! – Otworzyłam oczy. Nade mną stała Hermiona i budziła mnie. – Zaraz śniadanie.
- Okej. Zaraz się zbiorę i zejdę na dół. – Wstałam. Przerwała mi taki piękny sen! Ja i Harry... Och! Kocham go!
Ubrałam się szybko w różową sukienkę z dużym dekoltem. Pod spodem nie miałam stanika. Sukienka była bardzo króciutka, a pod spód założyłam różowe stringi z futerkiem. I do tego sandałki na szpilce. Uczesałam się w dwa kucyki i zrobiłam makijaż. Wyglądałam jak zwykle bosko! Zeszłam na dół. W kuchni wszyscy się na mnie zagapili. Pan Weasley nawet stłukł dwa talerze, a Ron zamiast do ust, wsadził sobie łyżkę z owsianką do nosa!
- Carmen, jesteś piękna - powiedział pan Weasley z nieukrywanym zachwytem.
- Ma pan rację - przyznałam skromnie.
- Czy może zechciałabyś wybrać się ze mną na lody? - mrugnął do mnie porozumiewawczo. Czy ja tak działam na wszystkich facetów? Chyba tak...
- Ekhem... - odchrząknęła pani Weasley, widząc męża, który gotowy byłby ją zdradzić ze mną.
- Przecież ja tak tylko żartuję, Molly, i Carmen o tym wie - uśmiechnął się do niej niewinnie i podał mi talerz, na którym leżało moje śniadanie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego słodko, przez co wylał sobie gorącą kawę na spodnie. Usiadłam do stołu, koło Harryego. Zjadłam moje trzy tosty. Poczułam, że Harry ładnie mi ręce na nodze. Nie przeszkadzało mi to, bo przecież go kocham! Kiedy już zjedliśmy, wstałam od stołu i włożyłam talerz do zlewu.
- Carmen, czekaj na mnie w holu, ja jeszcze muszę się zebrać. – Harry popatrzył na mnie, a ja wyszłam do holu. Stwierdziłam, że utnę sobie pogawędkę z tą miłą panią z obrazu.
- Dzień dobry! – Stanęłam przed nią i się uśmiechnęłam.
- Witaj, moja droga! – Miła pani uśmiechnęła do mnie. – Jak ci minęła noc w moim domu?
- Świetnie. Tylko szkoda, że tu jest nieróżowo. – Rozejrzałam się.
- Niestety, ale kiedyś nie było takich kolorów... Ślicznie dziś wyglądasz. – Zmieniła temat.
- Wiem. Założyłam tą sukienkę, bo idę na randkę z moim chłopakiem! – Uśmiechnęłam się ponownie słodko.
- Ooo! To dobrze! Musisz się mu podobać, ale pewnie i tak byś się podobała! – Miła pani podziwiała mój nieskazitelny wygląd.
- To jak, kochanie? Idziemy? – Harry objął mnie w pasie i spojrzał pytająco.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do niego, pokazując wszystkie moje śnieżnobiałe zęby, myte codziennie, dwa razy dziennie w paście Colgate.
- Do zobaczenia, kochanie - miła pani uśmiechnęła się do mnie - Mam nadzieję, że nie zrobisz jej nic, czego mógłbyś potem żałować - warknęła do Harryego. Ach, jak wszyscy ludzie dbają o moje dobro, to nie do pomyślenia, że mój wygląd potrafi wywierać na nich takie wrażenie.
- Chodźmy już - Harry przestraszył się miłej pani i wyciągnął mnie z domu, po drodze przez hol kilkadziesiąt razy przypominając mi, że jestem przepiękna. Trudno się dziwić, miał przecież rację.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 22:01, 12 Gru 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Och, to było takie piękne XDDDD
Och, a wiecie, że ja też lubię różowy? *mówi piskliwym głosikiem*, no ale tylko ten agresywny w połączeniu z czarnym, bo inne to normalnie "a kysz! a kysz!" XDD
Czekam na nexta Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Wto 20:03, 13 Gru 2005 Zobacz profil autora
Groke
Her Infernal Majesty



Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/4
Skąd: Narodziłą się z kompostu! XD

Post
To jest SUPER!!! Takie słiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit! Ach, kocham słiiiit*dałn*


Post został pochwalony 0 razy
Czw 13:04, 16 Lut 2006 Zobacz profil autora
Tak.Toperz
Samica Batmana XD



Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: a SKĄDże!

Post
Hehe. Świetne. *oł jestem słit, nawet krew jak sie poharatam mam słiit różową*

Proszę o nastepnego częśćia. I trzeba przyznać. Opisy są bezbłędne. *leci złożyć swoją ulubioną różową spódniczkę szrokości paska od spodni*


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:51, 27 Lut 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Potter Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin