Forum FanFick Forum Strona Główna FanFick Forum
Forum FanFicków o różnej tematyce
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
13 Tor

 
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Opowiadania Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
13 Tor
Autor Wiadomość
Tarja
Gość






Post 13 Tor
Właściwie to ja już nie wiem gdzie to się zalicza... Opowiadanie troche ma w sobie z sagi Square Final Fantasy, ale... Postacie moje, zdarzenia moje i wszystko inne ja wymyśliłam. Zaporzyczenia to jedynie imiona i jeden przedmiot, jak na razie... Dobra... Jakby co ktoś ten temat przeniesie. Jak już napisałam opowiadanie łączy w sobie klasyke fantasy z niektórymi rzeczami charakterystycznymi dla światów FF... Jakby co opowiadanie ma swój blog [link widoczny dla zalogowanych] na który seeerdecznie zapraszaaaaaaaaam Very Happy. A więc... Z góry przepraszam za wszystkie błędy logiczne, beznadziejne zdania i niezrozumiałe wyrazy.... Szkoda że Office nie likwiduje tego wszystkiego... ^^"

Morze. Szum fal, skrzek mew. Noc… Po paru minutach zaczęło się rozjaśniać: Na całym wybrzeżu rozległ się dziwny szum. Miejscami głośniejszy, miejscami nie dosłyszalny. Powoli słońce zaczęło wyłaniać się zza horyzontu. Z każdą minutą, a nawet z sekundą robiły się coraz to głośniejsze. Gdy słońce już całe pokazało swój blask a cała plaża została zalana ciepłym światłem warkot był już straszny. Obecne na plaży…
-…Szybowce sportowe! Za dosłownie trzy minuty rozpocznie się najważniejszy wyścig tego roku z udziałem państwowych mistrzów i wicemistrzów! Już za moment! Za minutę… Zawodnicy muszą przebyć trasę OKRĄŻENIA CAŁEGO ŚWIATA! TAK PROSZĘ PAŃSTWA! Cały świat! Ostatnie sekundy! Cztery… Trzy… Dwa… JEDEN! RUUUSZYLI!
Ludzie obecni na plaży krzyczeli i dopingowali swoich faworytów. Szybowce – nie wielkie latające maszyny zbudowane na podstawie legendarnego Ragnaroka – statku posiadającego jeden z najpotężniejszych silników, jakie są. Brak skrzydeł rozwiniętych jak w znanych starych modelach, a schowane lekko pod maszyną pozwala konstruktorom stworzenie coraz to lżejszych i mniejszych maszyn.
-Drodzy kibice spójrzcie w ekran! Dzięki korporacji Sirre, znanej i zdecydowanie najlepszej firmy odpowiedzialnej za produkcje szybowców, oraz organizatora wyścigów możecie państwo obserwować naszych zawodników na bieżąco! Tradycją mistrzostw jest przemówienie pana Sirre, lecz niestety dziś nie mógł przybyć na zawody…
Nagle na plaży publika ryknęła okrzykiem radości.
-TAK! Aktualny mistrz świata jako pierwszy przekroczył granice stolicy nad oceanem Jedności! Za nim… WICEMISTRZ ŚWIATA!
Ryk kibiców stał się jeszcze głośniejszy. Na ekranie widać było dwa szybowce. Pierwszy granatowy z jedynką i wielkim logiem Sirre, drugi cały czarny z wielką czerwoną dwójką. Przez chwilę widać było mężczyzn za sterami. W szybowcu Sirre siedział blondyn o dość wrednej twarzy zaś jego oczy zasłaniały jasno niebieskie gogle. W drugim szybowcu siedział chłopak o średnio długich czarnych włosach. Jego twarz wyrażała stu procentowe skupienie. Jemu również gogle zasłaniały oczy. Na co dzień zielone zaś podczas lotu…
-Już w tym toku po raz drugi widzimy walkę dwóch najlepszych zawodników wyścigów. Mistrz stolicy Set Draco siedzący w najnowszym modelu szybowca Sirre, a tuż za nim Vincent Lion siedzący za sterami Diablosa! Diablosa szybowcu własnej roboty, który jeszcze nigdy nie zawiódł swojego konstruktora. Vincent i Diablos zawsze zajmują jedne z czołowych miejsc na wszystkich wyścigów, w których ta para wystąpi!
Na ekranie widać było jak bardzo zacięta walka toczy się między tymi dwoma zawodnikami. Lion dosłownie siedział na ogonie Draco. Jeszcze chwila a prowadzenie obejmie…
-Ojeeej! Numer pierwszy zablokował Diablosa przelatując mu prosto przed nos…
Lion musiał zlecieć niżej by nie wpaść na Draco, przez co stracił na szybkości i do szybowca Sirre brakuje mu już ponad sekunda. Czarny szybowiec jednak szybko nadrobił stratę i ponownie zaatakował jedynkę. Tym razem Diablosowi powiodło się.
-Proszę państwa! Pierwsze dwa numery lecą łeb w łeb!
Oba szybowce obijały się o siebie. Obydwaj zawodnicy za wszelką cenę chcieli wyeliminować się nawzajem.
-Najwyraźniej bardzo im zależy na wygranej! Powoli zbliżają się do ziem Cesarzowej Enathe… TAK! Tym razem pierwszy granice przekroczył LION!
Kibice na plaży ryknęli zgodnie okrzykiem radości. Diablos wyszedł na prowadzenie. Sirre nie miał zamiaru pozostawiać ten atak Lion’a bez odpowiedzi. Po chwili uderzył Diablosa w tył. Szybowiec Vincent lekko się przechylił i na nieszczęście Draco – przyśpieszył. Z każdą sekundą Draco coraz to więcej tracił do Lion’a. Przewaga Diablosa została przypieczętowana przekroczeniem granic „Nieistniejącego Królestwa”. Vincent Zasłonił twarz chustą. Ekran wygasł. Kibice wstrzymali oddech.
-Proszę państwa. Zawodnicy wlecieli w królestwo ciemności. Teraz zostaje nam czekać aż wrócą.
Ludzie ze strachem wpatrywali się w czarny ekran. Mijały minuty. Każdy wiedział, że nikt nie jest bezpieczny w tamtych okolicach mrocznego królestwa. Nikt nie jest bezpieczny ani na ziemi ani w przestworzach.
-Ekran zaraz się pojawi. Wraz z zawodnikiem, który jako pierwszy przekroczy granice „Nieistniejącego królestwa”.
Czarny ekran rozjaśnił się błękitem nieba a wraz z nim pojawił się granatowy szybowiec.
Ludzie krzyknęli.
-Widać prowadzenie przejął Sirre! Sirre za nim… Zaraz, zaraz gdzie Diablos?
Publika wstrzymała oddech. Po chwili na ekranie pojawiły się pozostałe szybowce. Ostatnim nie był Diablos.
-Zaraz DIABLOS PROWADZI! Jego prędkość była tak wielka, iż czujniki jej nie zauważyły! Z tą prędkością Diablos ominął już prawie wszystkie granice i zaraz będzie na mecie! Ale… Czy to dym?
Widoczny na ekranie szybowiec miał poważną usterkę. Z tyłu leciał czarny dym.
-Miejmy nadzieje, że Lion nie rozbije się po drodze.
Diablos powoli zwalniał. Pozwoliło to Sirre nadrobić stratę i już po chwili siedzieć na ogonie prowadzącego Lion’a. Draco zaatakował. Widać, że szturchnięcie Sirre jeszcze bardziej uszkodziło szybowiec Vincent. Teraz Sirre i Diablos lecieli ponownie łeb w łeb.
Ludzie powoli zaczęli wypatrywać szybowców. Jeszcze chwila,a maszyny powinny pojawić się na horyzoncie. Na ekranie widać było, iż dwa pierwsze już lecą nad stolicą. Ludzie krzyczeli imiona swoich faworytów. Najgłośniej zdecydowanie słychać było „Vincent” i „Set”. Z daleka słychać już było świst wiatru towarzyszący szybowcom. Po minucie kibice ujrzeli również małe kropeczki w oddali, które powoli przeistaczały się w dwa zażarcie walczące ze sobą szybowce. Krzyki ludzi były coraz głośniejsze.
-Sirre i Diablos nadal razem zajmują czołową pozycje! Takiej walki to ja w swojej karierze jeszcze nie widziałem!
Lion odleciał trochę od Draco by uratować się od dość silnego ataku ze strony przeciwnika. Wiedział, że każde uderzenie jeszcze bardziej niszczy już dość uszkodzony tył szybowca. Vincent miał już dość. Sięgnął po ostatnią kartę. Albo się uda, albo to koniec. Diablos w sekundzie nabrał niewyobrażalnego przyśpieszenia. Bez trudu wyszedł na prowadzenie, jednak tył szybowca stanął w płomieniach.
-PROSZĘ PRAŃSTWA TO SIĘ NAZYWA DOPIERO DIABEŁ!!!!
To już było przesądzone. Sirre został w tyle. Jeszcze minuta, a Diablos przekroczy metę. Jednak stało się najgorsze. Tył Diablosa wybuchł a szybowiec powoli ogarniał ogień.
-Jeśli Lion zaraz się nie ewakuuje z szybowca ugotuje się!
Medycy i strażacy wybiegli na plaże. W ostatniej chwili przed metą Vincent uciekł z pojazdu. Diablos przekroczył metę, a nad morzem zapewnił ludziom kolejną rozrywkę spektakularnym wybuchem. Chwile potem Sirre przekroczył metę i wylądował na wodzie. Gdy uśmiechnięty Vincent bezpiecznie wylądował na ziemi grupa medyków wprost się na niego rzuciła. Za nimi reporterzy eksplodowali pytaniami. Lion odpędził się od wszelkich lekarzy i spojrzał w tłum reporterów rozchodzących się na dwie strony robiąc przejście dla prowadzącego wyścig komentatora. Był to dość młody chłopak najwyżej dwunastoletni rudzielec z kucykiem ubrany w czarno czerwony płaszcz. Trzymał w rękach mieniący się najróżniejszymi kolorami kryształowy puchar, na głowie miał słuchawki z mikrofonem. Rudzielec miał na imię Ari Lynn.
-PIERWSZE MIEJSCE I TYTUŁ MISTRZA ŚWIATA W TYM ROKU ZDOBYWA VINCEEENT LIOOON!
Wto 19:52, 10 Sty 2006
Tarja
Gość






Post
Przez tłumy przedarł się po chwili Set z wyraźnie wściekłą miną i nie innym samopoczuciem.
-Ale on nie przekroczył mety… -syknął przez zęby Draco. Ari spojrzał się na niego poirytowany. Zdjął słuchawki.
-To nie bieg na ileś tam kilometrów. Gdyby to był wyścig na „pierwszego pilota” w tym przypadku wygrałbyś, Draco. Ale niestety to był wyścig na „najszybszy szybowiec”… -wyjaśnił gorzko Ari. Set ze wściekłością zdjął gogle i rzucił nimi o ziemie tak mocno, iż popękały.
-Chociaż nie ma już legendarnego „Diablosa”. –uśmiechnął się lekko Set.
Ari już otworzył usta by coś palnąć, ale tym razem odezwał się Vincent.
-O to się nie martw, przewidziałem to. –powiedział spokojnie i zdjął gogle. –Wiedziałem, że to już ostatni lot mojego szybowca…
Ari spojrzał się zdziwiony na Vincent’a. Oczekiwał po nim objawy jakiegoś smutku, żalu. Lion jednak szczerze się uśmiechał.
-Znam cię na tyle by wiedzieć, że nigdy nie wsiądziesz w szybowiec produkowany masowo. Musisz mieć coś swojego… -poinformował lekko zszokowany Ari.
-Ostatni lot? –zapytał z nutą nadziei w głosie Set.
-Oczywiście, że nie. –zaśmiał się Lion. –Ari odwiedź mnie dziś wieczorem, pokażę ci te „cudo”. –dodał roześmiany i odwrócił się w stronę reporterów grzecznie na niego czekających. Jednak ktoś grzecznie nie czekał. Blond włosa dziewczyna z całym impetem rzuciła się na szyje Vincent. Z daleka eksplodował błysk fleszów.
-Spokojnie… -powiedział łagodnie Vincent głaszcząc dziewczynę po głowie.
-Tak się bałam, gdy wleciałeś do Nieistniejącego królestwa. Gdy na ekranie nie pokazał cię w ogóle myślałam, że umrę. Jeszcze Ari i jego komentarze! –dziewczyna zaczęła płakać. Wściekły wzrok Vincent’a powędrował na Ari’ego.
-To nie moja wina! To przez te niby najlepsze czujniki Sirre! –tłumaczył się Ari. Chłopak aż podskoczył, gdy ktoś wyrwał mu puchar z rąk i uśmiechnął się figlarnie. Była to Enathe II córka Cesarzowej. Enathe ubrana była w krótką czarną gotycką sukienkę, a na nogach miała długie czarne glany. Lion usłyszał ciche prychnięcie. Jego dziewczyna „starała” się uśmiechać
-Media później, ustawcie się na podium. –powiedziała lekko znudzonym głosem Enathe.
Wszyscy grzecznie udali się w stronę podium.

Lion jeszcze nigdy nie czuł się tak bardzo szczęśliwy. Była to najlepsza chwila odkąd po raz pierwszy poleciał swoim szybowcem, odkąd wygrał pierwszy lot, odkąd poznał Reine, swoją dziewczynę swoją drugą połowę. Gdy Enathe II wręczyła mu puchar ujrzał łzy szczęścia w oczach Reine. To była nagroda, o której marzył. Gdy ceremonia zakończyła się jedyne, co przykuło jego uwagę było to, że gdy Reine rzuciła się na niego dostrzegł minę Enathe. Przez chwilę patrzyła się z lekko otwartymi ustami potem rozpłakała się. Chłopak nie wiedział, co miało to oznaczać. Córka cesarzowej szybko znikła z pola widzenia.

-No naroście w domu. Ale męczący dzień! –uznała Reine i upadła na kanapę.
-Tak, masz rację. –przyznał Vincent i zamknął drzwi od mieszkania. Reine uśmiechnęła się do niego. Po chwili położyła się na kanapie i ziewnęła.
-A, więc jutro mam… -zaczął Vin.
-Obiad u samej cesarzowej! Przynieś mi jakieś wykwintne danie! Podobno jedzenie mają tam nieziemskie. –zachwyciła się na samą myśl Reine. Vincent uśmiechnął się i zdjął kurtkę.
-Może pójdziesz ze mną? –zaproponował.
Reine machnęła energicznie ręką.
-Nie mam zamiaru patrzeć na tą rozpieszczoną lalkę Enathe II- gą. –uznała dziewczyna. Lion zaśmiał się cicho.
-Może wcale taka nie jest. –uznał Vincent.
-Jasne… -odburknęła Reine i przewróciła się na drugi bok by popatrzeć, na Vincent’a. Dziewczyna ziewnęła, więc chłopak uznał, że najwyższa pora na odpoczynek. Po dziesięciu minutach Reine już zasnęła. Vincent siedział przy niej przez pewien czas potem poszedł na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza.
Noc była piękna. Vincent jeszcze nigdy nie widział tylu gwiazd. Tu na ziemi teraz on był gwiazdą. Jednym z najlepszych. Chłopak trochę żałował Diablosa, lecz przed wyścigiem udało mu się skończyć nowy szybowiec – Phoenix. Zbudował go na podstawie wszystkich dostępnych danych Ragnaroka i Diablosa. Był z niego dumny. Projekt był bardzo przybliżony do legendarnej maszyny jednak nadal czegoś brakowało… Czego już nie wiadomo. Ta rzecz nęciła Lion’a od młodości. Spędził lata nad rozszyfrowaniem budowy tego legendarnego pojazdu. Jednak jeszcze wiele mu brakuje. Jego szybowce skonstruowane są na podstawie posiadanej przez niego wiedzy na temat Ragnaroka i szybowców. Jego maszyny nie miały nawet wspólnej śrubki z Sirre. Lion zaśmiał się pod nosem. Udało mu się prześcignąć korporacje, która posiadało setki naukowców i tysiące mechaników nie mówiąc już o zwykłych pracownikach. Rozmyślania na temat Sirre przerwałam gonitwa odbywająca się cztery piętra w dół. Jakaś postać w fioletowym płaszczu uciekała, przed co stwierdził ze zgroza Vincent – stadem nietoperzach jaszczurek. Były to Nefie, pustynne nietoperze zamieszkujące groty Nieistniejącego królestwa. Lion obserwował postać uciekającą przed Kefiami i zastanawiał się czy nie zejść i nie pomóc mu. Jednak, gdy mrugnął coś błysnęło i Nefie i uciekający przed nimi osobnik znikli. Vincent przez chwile wpatrywał się w miejsce gdzie ostatni raz ujrzał to dziwne zjawisko. Uznał, że było to przewidzenie wywołane przeszłością i wrócił do mieszkania. Gdyby został na balkonie jeszcze sekundę zobaczyłby ponowne błyśnięcie i spadające na ziemie martwe Nefie…

Przed wyjściem Vincent jeszcze raz rzucił spojrzenie na śpiącą w najlepsze Reine. By dojechać do zamku, siedziby cesarskiej rodziny musiał wyjechać trochę wcześniej. Przed południem korki są niemiłosierne. Nie miał też zamiaru tak wcześnie pokazywać światu Phoenix’a. Starczyło mu przekonywanie Ari’ego by zachował tajemnice.
Lion wyszedł z domu i cicho zamknął drzwi na klucz. Zszedł na dół i otworzył garaż. Uśmiechnął się, gdy zasiadł na swoim motorze. Gdy silnik zaryczał chłopak poczuł lekkie ukłucie szczęścia. Jednak to nie było to samo, gdy wznosi się do góry i po chwili mknie między chmurami. Lion nacisnął pedał gazu i już po chwili jechał po głównej ulicy prowadzącej bezpośrednio do zamku. Gdy dojechał zatrzymał się przed bramą by popodziwiać zamek. Już zza bramy czuć było słodki zapach kwiatów i roślin ogrodu cesarskiego. Był to najpiękniejszy ogród na całym świecie. Vincent uśmiechnięty, że jako jeden z nielicznych może oglądać ten baśniowy ogród oddał swój motor pod opiekę cesarskiego strażnika, po czym przeszedł przez bramę. Szedł bardzo powoli z dwóch powodów. Miał jeszcze dużo czasu i chciał jak najwięcej zapamiętać z tego cudownego miejsca. Przeżył nie mały szok, gdy ktoś, albo coś stuknęło go w tył głowy. Gdy Vincent obrócił się ujrzał błękitnego małego ptaszka z pięknym czerwonym kwiatem w dziobie. Lion zdziwiony patrzył na małe zwierzątko, które poruszało swoimi skrzydłami niczym pszczoła.
Maluch dziobnął go w nos i zleciał na wysokość jego rąk. Chłopak uniósł dłoń, na którą mały ptaszek siadł. Wypuścił z dzioba kwiat i zdawał się dyszeć ze zmęczenia. Ptak spojrzał się na Vincent’a. Lion spostrzegł, iż stworzenie ma złote oczy. Ptaszyna ćwierknęła wdzięcznie i odleciała zostawiając kwiat w dłoni chłopaka. Vincent obserwował lot stworzenia póki ktoś nie położył ręki na jego ramieniu. Gdy Lion odwrócił się ujrzał samą Cesarzową Enathe I. Odruchowo chciał się ukłonić, lecz Cesarzowa powstrzymała go.
-Mdli mnie na widok ludzi padających na kolana tylko, gdy mnie ujrzą. –uznała kobieta.
Chłopak drgnął, gdy coś znowu dziobnęło go w tył głowy. Po chwili na wyciągniętej dłoni cesarzowej siadł ten sam malutki błękitny ptaszek.
-Widzę, że Nu, bardzo cię polubił. –poinformowała Cesarzowa patrząc na siedzącego na jej palcu ptaka.

-Zachowaj ten kwiat. Uwierz to najpiękniejszy z kwiatów, te rosną na najwyższej wierzy. –Cesarzowa wskazała na wierze, która znikała w obłokach. Lion już chciał się zapytać, co w tej wierzy jest jednak ugryzł się w język Chłopak zauważył, że Cesarzowa również posiada klejnot na czole, a nawet trzy w tym dwa mniejsze. Kobieta była ubrana w wielką suknie, na głowie miała mnóstwo kwiatów wplecionych w długie czarne włosy. Enathe I nigdy nie pokazywała się za graniami swego zamku. Wszędzie zastąpiła ją córka. Enathe II była bardzo podobna do matki, jednak nigdy nie uśmiechała się tak pięknie jak Cesarzowa. Korzystając z okazji Vincent schował kwiat do jednej z wewnętrznych kieszeni kurtki wcześniej owijając go chustką.
-Przepraszam! O pani obiad gotowy! –krzyknęła jakaś schylona do ziemi dziewczyna o długich czarnych włosach. Cesarzowa skrzywiła się tak, że na widok jej miny można by buchnąć śmiechem. Vincent z trudem się powstrzymał.
-ALICE! –warknęła Cesarzowa. Czarnowłosa dziewczyna upadła na ziemie ze śmiechu. To była Enathe II .Lion na początku zdziwił się, że Cesarzowa nazwała swą córkę Alice, ale po chwili przypomniał sobie, że Enathe to tylko tytuł. Cesarzowa też na pewnie nie ma na imię Enathe. Jednak wiadomo, że jest pierwsza z tego rodu. Alice podbiegła do matki i stanęła u jej boku. Z uśmiechem na twarzy wyciągnęła dłoń ku Vincent’owi.
-Alice Enathe Druga! –przedstawiła się, gdy tylko uścisnął jej dłoń. –Miło mi.
-Vincent Lion. –wydukał nieśmiało chłopak.
-Nie krępuj się, czuj się jak u siebie w domu. Lecz teraz lepiej udajmy się do jadalni kucharz nie lubi spóźnialskich. –poinformowała Cesarzowa i zachęciła ręką Vincent’a by szedł koło niej.
-Ciekawe, co za potrawy tym razem przygotuje nasz kucharz, Przyznam połowę z nich przenigdy w ustach nie miałam. –przyznała się Cesarzowa.
-Bo się za bardzo nażarłaś. –uznała jej córka. Cesarzowa spojrzała na nią z uśmiechem.
-Oj Alice. –powiedziała ostrzegawczym tonem. Alice zrobiła urażoną minę.
-Skoro to prawda? –burknęła Enathe II. Cesarzowa zaśmiała się głośno. Gdy już ochłonęła zwróciła się do Vincent’a.
-Widać ani trochę nie jesteś zainteresowany obiadem. –powiedziała Cesarzowa. Lion poczuł dziwne uczucie. Rzeczywiście obiad nie bardzo go interesował. Cesarzowa spojrzała na córkę. Alice kiwnęła głowa. Cesarzowa zaśmiała się krótko, a Enathe II złapała za rękę Vincent’a i podbiegła z nim w stronę małych drzwi koło wrót wejściowych do zamku. W środku ukazały im się kręte schody. Ich koniec znikał w ciemnościach. Alice pociągnęła Vincent’a i razem zbiegli ze schodów. Gdy oboje dobiegli do końca im oczom ukazały się wielkie drzwi. Przy nich stałą cesarzowa. Vincent nawet nie zdążył pomyśleć jak to możliwe, że była pierwsza gdyż obie panie wepchnęły go za drzwi. Gdy Lion zobaczył, co znajduje się w ogromnym lochu zabrakło mu powietrza. Stał tam, na wyciągnięcie ręki, najprawdziwszy…
Pon 18:27, 16 Sty 2006
Stoshek!
Pani Chatłin!



Dołączył: 01 Lis 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: bocian przyniósł :D

Post
Aaaa długie XD teraz nie przeczytam Very Happy kiedyś przy okazji Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Śro 12:01, 18 Sty 2006 Zobacz profil autora
Kajkodżet
Lynniątkostwórca XD



Dołączył: 08 Sty 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/4

Płeć: ona

Post
Nie wiem jak wy, ale ja straciłam chęć do czytania wszystkiego co nie jest mangą... Nawet pisać mi się nie chce.

Ja chce 17 Naruto!

Co nie oznacza, że nie przeczytam Smile Bo przeczytam.


Post został pochwalony 0 razy
Śro 13:55, 18 Sty 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin